Co prawda to prawda, Szczecin stolica pomorza Zachodniego, które mogłoby być mekką łowiących na muchę i spinning, sam jest trochę oddalony od dobrych łowisk pstrągowo-lipieniowych. To może być pewien problem dla prawdziwych świrów wędkarskich, którzy łowią kilka razy w tygodniu - w końcu pokonywanie co najmniej 100 km w jedną stronę może być męczące. I kosztowne.
Z drugiej strony znaczna większość z nas łowi dużo rzadziej. Ostatnio moja średnia jest tragiczna - jeden wyjazd na dwa miesiące. Ale jak już taki wyjazd się zdarzy, to jest to dla mnie święto. I nie nuży mnie ani jeden kilometr przejechanej drogi czy to nad Gwdę, czy Drawę.
Z tego samego powodu, wolę połowić w wodzie, gdzie mam dużą szansę trafić lipienia. Przyznaję się - wolę lipienie od jelców. Lubię wypatrywać lipienie stojące przy dnie na granicy widoczności, lubię obserwować ich odprowadzanie moich przynęt (innymi słowy ich olewanie mnie), lubię kombinować z przynętami, żeby w końcu wybrednego stwora przekonać do brania. Z jelcami się tak nie da - to ryba jednak nie tak stacjonarna, jak lipień.
Uważam też, że walka z obydwoma gatunkami jest w ogóle nieporównywalna, zwłaszcza jesienią, kiedy lipienie są w pełni sił. To ryba wspaniale umięśniona, całe życie praktycznie spędza w nurcie, czego nie można powiedzieć nawet o pstrągach. Hol 35 cm lipienia na wędce klasy 4/5 to już fajna jazda. Przy holu czterdziestaka czuje się mrowienie w j... na karku
Nie jestem do końca pewien, czy w rzekach o sporym uciągu, hol takiego czterdziestaka pod prąd na wędce w klasie 3 byłby dla ryby bez znaczenia (przy łowieniu C&R). Ale to naprawdę kwestia gustu, i raczej drugorzędna w stosunku do tego, od czego zaczyna się łowienie, czyli od tropienia ryb (przynajmniej dla mnie).
A teraz najważniejsze - każdy ma jakiś preferowany gatunek ryby, metody łowienia, i to się zmienia w czasie. Jest bardzo prawdopodobne, ze na północy ewolucja wędkarzy przebiegała według schematu: szczupak -> pstrąg -> lipień. I naprawdę nie ma większego znaczenia, co kto łowi, niech łowi to co lubi najbardziej, i co mu sprawia frajdę. Tu nie ma ryb lepszych albo gorszych. Dla mnie teraz numero uno to lipień, ale przecież nie było tak zawsze, i pewnie to się zmieni jeszcze nie raz