bienio44 napisał:Ja też nie wiem po co ten cały wywód? Cały świat tak łowi i nie widzi w tym nic złego. Wolę łowiącego żyłką, który wypuszcza wszystkie ryby (np ja) niż łowiącego według "kanonu", który złowiwszy jedną rybę da jej w łeb.
Z pewnością nie cały świat. Podobne do tej dyskusje toczą się wszędzie. Poznałem dwóch Holendrów, znakomitych muszkarzy, którzy ze względu na taki kierunek rozwoju wędkarstwa wyczynowego przestali startować.
Gdzieś chyba powinna być granica, bo niedługo dojdzie do tego, że dopuszczą indykatory, atraktory zapachowe o smaku ochotki i tyczki. Wszystko dla wyników na coraz bardziej przełowionych wodach.
W spławiku trzeba być elastycznym. Raz tyczka przyniesie sukces, innym razem odległościówka, bolonka, czy uklejówka. Podobnie w spiningu trzeba umieć łowić na paprocha i minicykady równie dobrze jak na ciężkie dżigi, gdy chcemy regularnie punktować.
Tymczasem w wędkarstwie muchowym wystarczy nauczyć sie łowić na przepływankę zwaną metodą żyłkową by odnosic sukcesy. Nauczyć się machać sznurem trzeba tylko do sektorów jeziorowych i chyba dzięki nim kazdy zawodnik wie jeszcze co to sznur i do czego służy.
Również uważam, że to nie metoda wyrybia nasze rzeki, ale niech muszkarstwo pozostanie muszkarstwem, bo wolframowa klucha na żyłce raczej z muchą nie ma za wiele wspólnego...
ps. Mkfly doceniam, że doceniasz i pozdrawiam