Nie rozumiem o co tyle krzyku z tą żyłką. Przecież różnica między powszechnie akceptowaną dolną nimfą jest znikoma. Gdyby dopuścić tylko suchą i mokrą, często zawody mogłyby się kończyć zerem absolutnym, lub w wynikach gościłoby wiele przypadkowości związanej z losowaniem miejsc i stanem wody. Tam gdzie sport, tam i pieniądze, więc żadne tradycje i tym podobne wartości się nie liczą. Jeżeli ktoś chce się liczyć w stawce musi opanować najskuteczniejsze metody bez sentymentów.
Tym, którym takie "muszkarstwo" nie odpowiada polecam proste rozwiązanie; nie startować
. Dla mnie samo łowienie na wyścigi ma niewiele wspólnego z wędkarstwem które kocham. Brak szacunku dla ryb, kontaktu z przyrodą, tylko klapki na oczach i punkty, punkty... Bezcenne jest uczucie wolności, gdy suszę sobie spokojnie patrząc jak nieopodal "cepiarze" z kamienną twarzą orzą każdy centymetr rzeki nerwowo przewiązując nimfy. Trening, zawody i tak w kółko. A gdzie czas na prawdziwy relaks i muszkarstwo z imitacją muchy na końcu przyponu?