Każda rzeka na której odbywa się tarło troci jest odwiedzana przez kłusowników. Stopień tego procederu jest ogromny bez względu, czy jest to Parsęta, Ina, Rega, Drwęca czy Słupia. Kłusownicy wypracowali sobie godziny, dni, okresy swoich działań, w których ponosząc jak najmniejsze ryzyko, pozyskują największą zdobycz. Więc dopóki łapaniem kłusowników nie będą się zajmowały profesjonalne służby (pracujące 24 godziny na dobę przynajmniej w okresie ochronnym np dla troci i łososia), to nie jesteśmy w stanie poznać skali tego procederu. Powinniśmy dążyć do tego, aby w każdym powiecie powstała straż rybacka, która zajmowałaby się ochroną wód zarówno w dzień jak i w nocy. Samo sprawdzanie kart i rejestrów nie wyeliminuje tego zjawiska. Potrzebni są ludzie, którzy bez względu na warunki pogodowe są w stanie "poleżeć" parę godzin nad rzeką, poświęcić czas aby złapać drani. Kłusownicy, którzy trzebią nasze łowiska są to zorganizowane, wyspecjalizowane grupy. Profesjonalna ochrona nie może opierać się na "społecznikach" tak jak do tej pory, ponieważ społecznicy nie są w stanie tego robić na okrągło, a straż państwowa do tego powołana (PSR) nie może podołać tym wyzwaniom.