rhezuz napisał:łatwo powiedzieć zlikwidować ale co potem? kto zajmie się wodami? samorządy? urzędnicy który wydaja decyzje niszczące wody a o rybach nie maja zielonego pojęcia? czy powstaną nowe komórki w województwach zajmujące się gospodarka wędkarska w dobie kryzysu kiedy zapewne niebawem rząd wprowadzi ciecia wydatków? tez tak kiedyś myślał żeby rozpirzyć to w drobny mak, ale nie tędy droga bo nie ma czy zastąpić teraz pzw, przynajmniej narazie. Ja widzę to tak ze w końcu powoli pzw się samo zreformuje , kiedy stary beton wymrze. Problemem jest tez brak napływu młodych ludzi do władz związku, wiadomo młodzi są na dorobku, dzieci, budowa domu itp nie ma czasu na tworzenie wędkarstwa. Można by ten proces zmian przyśpieszyć tworząc konkurencje dla pzw . Nie widzę przeszkód dlaczego obecne towarzystwa miłośników i przyjaciół rzek nie miały by wystartować w konkursach o operaty rybackie. Utrata części wód i wędkarzy przez monopolistę mogła by wywalać przyspieszone reformy w samym pzw lub jego częściowy rozpad, Może zaczęły by działać w końcu mechanizmy wolnorynkowe i konkurencja.
Tak, zlikwidować, to jedyne wyjście.
Kto zajmie się wodami - ministerstwo ochrony środowiska, urzędy wojewódzkie, samorządy oraz ośrodki akademickie, które kształcą również ichtiologów i takowych zatrudniają. Czy Tobie się wydaje, że członkowie zarządów PZW mają pojęcie o rybach? Nie - oni mają pojęcie o kombinowaniu i o tym jak najwięcej kasy wydoić ze związku dla siebie. Znajomy który prowadzi sklep wędkarski opowiada jak wyglądają zakupy kiedy jakieś koło przychodzi np. po nagrody. Przychodzą goście i pytają ile z tego będą mieli dla siebie, jeszcze nawet nikt nie powiedział ile pieniędzy chcą wydać, a oni już chcą wiedzieć ile kasy zostanie dla nich. Banda złodziei działająca w głębokim przeświadczeniu swej dobroczynności, bo przecież dają sklepowi zarobić. *** że nie nazwę ich po imieniu.
Żadne nowe komórki powstawać nigdzie nie muszą, na każdym szczeblu administracji państwowej jest wydział ochrony środowiska i to on winien zajmować się tematem wędkarzy, rybactwa, ochrony wód, zarybień, operatów, naturalnego (w miarę możliwości) biegu rzek. Dotąd dopóki wędkarze i samorządy stoją po różnych stronach barykady, nikomu nie będzie zależało na wspólnym ciągnięciu wozu w tę sama stronę. We Francji to tak właśnie działa, to samorządy (merostwa) i ministerstwo ochrony środowiska zajmują się wodami, wędkarzami, dystrybucją licencji i środków finansowych. Kwestia ichtiologów powiecie ... a co wydaje wam się, że tylko w PZW ich znajdziecie ... no ludzie, nie bądźcie śmieszni. W ramach ciekawostek ... w miejscowości Rożnów (nad Dunajcem) nieopodal elektrowni wodnej znajduje się hodowla, do ubiegłego roku prywatna (dzierżawiona, ktoś tam prowadził hodowlę tęczaka). W tym roku przejęło to PZW, jak myślicie co tam będą hodować ??? Materiał zarybieniowy ??? Wolne żarty. Rozmawiałem z kierownikiem tego zakładu. Facet jest ichtiologiem, specjalizacja jakas tam gospodarka rybami (rybacka) czy coś w ten deseń ... mniejsza o to, ale facet mi mówi, że to gospodarstwo ma być docelowo hodowlą tęczaka handlowego. Jak z nim rozmawiałem, a było to jakoś końcem kwietnia, czy w maju ... to facet mówił, że maja dwa zbiorniki z głowatką i jakies tam śladowe ilości potoka, ale to tylko teraz, bo jak będą mieć swoje tarlaki to jadą z tęczakiem na maksa, cały cykl hodowlany ... Po jakiego grzyba nam wędkarzom to potrzebne, żeby PZW hodowało tęczaka? Zaraz powiecie, że będzie taniej go kupić, bo "swój" ... a mnie już kaktus rośnie. O ile dobrze pamiętam to tam śpiewali sobie 14 czy 15 zł/kg, to przy Czarnej Przemszy w hodowli w detalu sprzedają po 13,5 i to jest prywatna hodowla, a nie związkowa. Nie lepiej byłoby, gdyby taki ośrodek pracował na rzecz PZW i produkował materiał zarybieniowy, dla okolicznych wód (oczywiście materiał zarybieniowy nasz naturalnie występujący, nie introdukowane szkodniki).
PZW się samo zreformuje ... człowieku, tu nie chodzi o reformę, tu chodzi o racjonalne gospodarowanie naszymi pieniędzmi. Dlaczego za nasze pieniądze mają bawić się Panowie na zebraniach, dlaczego mamy finansować etaty nikomu niepotrzebnych etatowych pracowników okręgów, których przydatność (użyteczność) dla nas wędkarzy jest ŻADNA !!! Nie twierdzę, że nie ma tam ludzi, którym się cokolwiek chce, bo może i tacy tam trafiają, ale jak przysłowie mówi "jeśli wpadłeś między wrony, musisz krakać jak i one", zatem szczytne idee i wielkie wizje szybko znikają w mgle szarej codzienności i realnego socrealizmu.
Młodzi ludzie w zarządzie ... przejdź się do sklepu wędkarskiego i posiedź tam kilka godzin, zobaczysz przekrój wiekowy polskiego wędkarstwa. Nie twierdzę, że same dziadki (sorry nikomu nie chcę wytykać wieku) ale odsetek dzieci, młodzieży, czy nawet ludzi w wieku 20 - 30 lat jest stosunkowo niewielki, zatem skąd chcesz ich mieć w zarządzie. Poza tym w kole płacąc składki jak widzę te czerwone gęby (nie chodzi mi broń Boże o preferencje polityczne) to krew mnie zalewa. Parę lat temu pobierali od nas opłatę za ubezpieczenie ... symboliczna opłata 3 zł, ale tknęło mnie ... zapytałem o ogólne warunki ubezpieczenia. Nikt nie wiedział nic, nawet nie potrafili powiedzieć jakie towarzystwo ubezpieczeniowe. Tego już za wiele ... ale żeby nie robić hałasu zapłaciłem wyszedłem. W domciu zadzwoniłem do Okręgu, nikt o żadnym ubezpieczeniu z mojego koła nie wie nic, a w kole twierdzili, że to z okręgu sprawa jest odgórna. Zatem postanowiłem Panom podnieść ciśnienie, bo pech chciał skręciłem nogę ... zatem po skończonym leczeniu podreptałem do koła po polisę, żeby mieć jakikolwiek dokument na który mógłbym się powołać ... zrobiłem to dla przysłowiowej ściemy, ale przecież mogłem na rybach nogę skręcić ... a do tego na stawie należącym do tegoż właśnie koła. W kole konsternacja, zrobili się tak czerwoni, że zrobiło mi się ich żal. Oczywiście nikt nie potrafił powiedzieć niczego, żadnych dokumentów, żadnej umowy, nic ... kompletnie nic. Powinienem z tym wówczas iść na policję ... dałem spokój, szkoda czasu na głupoty pomyślałem. Nie zależało mi na tym odszkodowaniu, bo nogę defacto skręciłem nie na rybach, a do krętaczy i oszustów nie należę, mimo że jestem członkiem PZW. Do czego zatem mają się garnąć młodzi ludzie ??? Do tego pijanego, śmierdzącego syfu, który żyje dalej tym co łowił 30 lat temu? NIE.
Prywatyzowanie rzek to największy kretynizm o jakim słyszałem. Sorry, ale to tak jakby wybudować stadion piłkarski za państwowe pieniądze i przekazać go w nieodpłatne użytkowanie jakiemuś przedsiębiorcy. Wg mnie mija się to z celem. Traci się wszelką kontrolę nad tym co żyje w wodzie, zajmują się tym ludzie którzy nie mają o tym pojęcia i generalnie w większości przypadków robią samowolkę. Co innego sztuczne akweny zamknięte. Żwirownie, zalane wyrobiska, jakieś tam stawy - jasne, każdemu do woli, jak zapłaci za dzierżawę i to co żyje w wodzie, to wydzierżawić lub sprzedać na dowolny cel, dowolnie niemal użytkowane pod warunkiem, że z tej "prywatnej" wody nie dostanie się ryba do rzeki, naturalnego jeziora itp, Niech sobie w tym prywatnych (zamkniętych, licencyjnych, towarzyskich, łowiskach) robi właściciel co chce, niech pływają mu metrowe karpie, 3 metrowe sumy, niech ma tam gigantyczne amury i wielkie niebotycznie ogromne tęczaki, jak będzie chciał okonie nilowe albo bieługę też sobie je wpuści, ale to będzie jego woda i jego zmartwienie. Naturalne akweny według mnie MUSZĄ pozostać własnością państwa, czyli nas, obywateli tego śmiesznego, ale naszego kraju i powinny być zarybiane taką rybą jaka w tych wodach NATURALNIE występowała.
Mechanizmy wolnorynkowe i konkurencja już działają i to ŚWIETNIE, ale niestety w samym PZW. Okręgi zamiast współpracować dzielą się i wzajemnie konkurują zwiększając w ten sposób przychody zarządu głównego ... to tylko chodzi o to, aby wydoić z nas jak największą ilość kasy. Mydlą nam oczy, a jedyne na czym im zależy to nasze pieniądze. Nic więcej. O poparcie martwić się nie muszą, bo głosami wędkarskich dziadków (znowu przepraszam za ogólniki) zawsze przy stołkach się utrzymają, wystarczy, że emerytom napuszczą karpia, żeby zamrażarki i opasłe brzuchy mieli czym zapełnić. A my dalej będziemy liczyć na to, że PZW się zreformuje ... Nie znam nikogo, kto wynalazłby perpetum mobile i z niego nie korzystał.
"PZW mirabilis pecuna non olet" to jest motto naszych tęgich głów z PZW.
Różnica między PZW, a PZPN jest kolosalna. Pieniądze które kręcą się tu i tam są nieporównywalne, zatem szkoda o tym pisać.
Mnie nie chodzi tylko o ryby szlachetne, ja mam na myśli wędkarstwo jako sposób kontaktu z naturą, jako formę spędzania wolnego czasu bez względu na metodę i miejsce połowu. Staram się nie dzielić wędkarzy na grunciarzy, spławikowców, spiningistów i muszkarzy - ja traktuję wędkarzy jako jedność i chcę, aby każdy z nich miał prawo wyboru. Nikomu nie chcę mówić, nie zabijaj, nie jedz, wypuszczaj ... nie. Każdemu chcę dać wybór, bo każdy z nas ma rozum i wolną wolę i powinien robić z tego użytek. Nikomu nie bronię łowienia, ba nawet jedzenia karpi, amurów, tęczaków, łososi, pstrągów, lipieni, świnek, brzan czy leszczy i płoci ... niech każdy łapie to na co ma ochotę, mało tego, niech łapie sobie również na taką przynętę jaka mu pasuje. Dlaczego jak wieki temu nie wolno mu w Krościenku nad Dunajcem (albo przy ujściu ochotnicy) założyć robala na haczyk i zapolować na wielkiego kabana? Niech ma do tego prawo, jeśli za to będzie płacił, a jego pieniądze zrekompensują to co z wody wyjął, to dlaczego na Boga ma nie złapać pstrąga na rosówkę, albo na białego robaka. Dlaczego oszukiwać się jakimś fałszywym obrazem etyki. Jeśli ktoś zapłaci za połów siecią, sakiem czy innym ustrojstwem (przewidzianym prawem) niech ma do tego prawo, ale musi za to zapłacić, ktoś musi oszacować ile ryby może wyłowić, sprzedać mu adekwatnie drogą licencję (ze względu na komercyjny charakter połowów) i kontrolować - to wszystko.
Pokolenie musi wymrzeć, masz rację Venom, ale patrząc na Twoją metrykę (jeśli data jest prawdziwa)to raczej do starych zaliczać się nie powinieneś ... jak to mawiała moja polonistka i zarazem wychowawca (świetny pedagog) - "każda rewolucja ma swoje dzieci" ... jedni się rodzą inni umierają.
Znowu wyszedł mi elaborat, sorry, ale nie sposób zawrzeć tego w trzech zdaniach ...