TEMAT: TROĆ I ŁOSOŚ - TROLLING i SPINNING z łódki

Sama możliwość łowienia tych ryb to dla mnie wielki przywilej. Otoczka towarzysząca wyprawom trolingowym zawsze jest magiczna i elektryzująca.
Ryby sa tylko extra bonusem który dostajemy jeżeli dopisze nam szczęście.
Są ważne...dla mnie nie są najważniejsze.
Pozdrawiam serdecznie.
Zarażony.

Najlepsze momenty sprawdzenia załogi są wtedy kiedy jest dramatyzm sytuacyjny.
Duży Łosoś po braniu z głębokiego zestawu (ukleja na 40 m) zabrał zestaw z pieskiem. Nas dwóch, łódka płynie, zestawy w wodzie i szajba na dwóch kijach. Piesek połamany, łoś szaleje ale nic to, dobraliśmy się dobrze bo mój koleżka mniej doświadczony w łososiowatych dał mi możliwość decydowania i po kilku chwilach radość na pokładzie. Jeden decyduje a drugi pomaga, nikt się nie stawia - to jest też warunek udanej wyprawy!
Dobrana załoga - bezcenne!

Trolling to nic innego jak praca zespołowa i nie może być tak że każdy robi co chce.juz przed wypłynięciem trzeba określić jasno i zrozumiale zakres obowiązków i każdy wie co w danej chwili ma robić bardzo ułatwia to rytm i gwarancję sukcesu. nie ma czegoś takiego jak dobrana czy nie dobrana załoga. A w panice i chaosie nie zawsze myśli się racionalnie i to jest zadanie skipera żeby przewidzieć i zapobiec takich sytuacji. Pamiętam jak dziś swój pierwszy hol łosia metrowego i gdyby nie skiper Darek to moje błędy były nie do przyjęcia.

Dodatkowo na łodzi ktoś musi pełnić obowiązki pokładowego trubadura no I mocny alkohol sprzyja połowom.

stanley napisał:
No z tym mocnym alkoholem to bym radził się wstrzymać do powrotu do portu bo morze i alkohol nie idzie w parze.Później się słyszy o wypadkach na morzu to tak jak byś jeździł samochodem po pijaku.

BALBA napisał:
Eeee, kiepskie porównanie. W samochodzie nie masz odbijaczy przy parkowaniu.

Za alkoholem jest jak w życiu - jeśli ci pomaga i potrafisz pić i działać logicznie i przytomnie to twoja sprawa, kwestia odpowiedzialności. Nadmiar oczywiście jest niewskazany. No i skiper powinien być przytomny - przedewszystkim:)

No I jest!
Nie dość że są no-kilowcy,

to teraz bedą jeszcze morscy abstynenci - juz gorsze moze być tylko połączenie obu gatunków.

Jak ich tu nazwać? - nazwa jest jedna:

Hipokryci!


Balbusie, alkohol I morze sa nierozerwalnie ze sonbą związane a wszelkie próby ich rozdzielenia są skazane na niepowodzenie I spotkaja się ze stanowczym sprzeciwem.

stanley napisał:
Nie jestem żadnym morskim abstynętem a tymbardziej hipokrytą ale z 17 letniego doświadczenia na morzu wiem ze Tacy" KOZACY"kiepsko kończą. Każdy jest kowalem swojego losu i to tyle z mojej strony temat uważam za zamknięty. I na zdrowie

Twardy narkotyk (czyt.alkohol) był od zarania dziejów obecny na morzu,mimo że naćpany nim człowiek błędnie ocenia własne możliwości, które często prowadzą do fałszywej oceny sytuacji.Jednak euforia i obniżenie krytycyzmu pozwoliły niegdyś odkrywać nowe lądy.