Dobry wieczór
No i nareszcie doczekałem się. Mróz popuścił, no i za niewielką (bardzo malutką wręcz, ale zawsze) namową kolegi D. się wybrałem. Orłowo-Redłowo, czyli tam i z powrotem...
Z początku tak, jak to napisał MACIEK 7776 - wysoka fala, silny wiatr i woda dość mętna. Z czasem się uspokoiło, lecz nie miało to wpływu na wyniki. Miałem jedno skubnięcie, targnęło kijaszkiem (aż zakląłem, nie ukrywam), ale stworzenie na drugim końcu nie uznało tego czegoś za godne uwagi...
Stan wody baaaardzo niski - miejscami morze, nasze morze cofnęło się o kilkanaście metrów. Boja nawigacyjna z wysokości czoła klifu w zasięgu ręki. Ale dlatego, że się z łańcucha urwała.
Brakowało mi Dyżurnego Orłowskiego Perkoza, pocieszył mnie nieco jastrząb kołujący nad drzewami i nierzadko nad wodą.
A propos ptactwa: zima, a ja w skowronkach cały.
Tego mi było trzeba.
Z pozdrowieniami (szczególnie dla tych, którzy zastanawiają się, czy warto)
PS. W drodze powrotnej samo mi się na usta cisnęło "And I think to myself... What a wonderful world..."
PS.2. Dziękuję Ci, drogi kolego D.!