Dzień dobry
Morze jest piękne, piękniejsze od życia - bo ono się kiedyś skończy. Może i morze też, lecz czy to ważne? Jest tu i teraz, i to się liczy.
A ryby? Ryby są, a jakże - tyle że nie zawsze i nie wszędzie, ot co...
Z pewnymi przerwami na surfcasting czy inne połowy z dna, za trocią przedreptałem już troszeczkę jakoś tak od (końca?) września.
O wschodzie słońca, gdy morza majestat nawet naszą słoneczną gwiazdę onieśmiela...
I o zmroku, gdy nawet ucho kłamie twierdząc uparcie, że już błystka do wody wpadła...
Przy fali wtórującej wiatrowi szumiącemu zapamiętale prosto w twarz...
A i też z łodzi leniwie snującej się po wodach Bałtyku...
W głowie pozostało mnóstwo wspomnień, zapachów czy inszych widoków. Jętkowate owady w listopadzie, kaczki lodówki pod koniec października, świeży kwiat żarnowca czy dobijak metr od brzegu. Do tego leniwe rozmowy podszyte zerkaniem na wodę i powroty na przekór opiniom, że nie warto...
Zawsze warto. Każda nad wodą chwila jest dobrem samym w sobie...
A reszta? Reszta jest milczeniem.