Moim zdaniem profil DT to esencja. Wszystkie WF są "wariacjami na temat" bądź marketingowymi chwytami wytwórców ... rozpoczętymi od dostosowania się do rozwoju masowego rynku i sterowania nim ...
Takimi WF łatwiej się posługiwać i "łowić każdy może" ... a poza tym, co by to było gdyby wędkarze byli wprawni i wystarczałaby im jedna linka DT ...
a tak - "musi" mieć i "dry fly" i "nymph" inne na wiatr i na spokojną pogodę, i na nurt i na płań, inną do much małych i inną do dużych ...
itp. itd.
Z tym rzucaniem i masą linki nie jestem tak "aptekarski" ... wiadomo, że 9-metrowym odcinkiem linki można rzucać na odległość 9m (+ kawałek przyponu i kawałek wędziska) ... ale skoro jest ona dłuższa to mozna nią rzucać na większ eodległości i wciąż jest to linka o tej samej klasie AFTMA z wędką o odpowiadającej klasie ... o żadnym "przeciążaniu" czy "nadklasowości" nie można mówić ... Ta "klasowość" wskazuje na skojarzenie do rzucania na mniejsze odległości, żeby linka nie byłą zbyt lekka w okolicach tych 9m, bo wtedy trudno wykorzystać sprężystość wędziska. Linką o 2-3 długościach standardowego wędziska 9ft, czyli na 5-8m da się rzucać czymkolwiek, ekstremalnie nawet "z ręki" (widziałem "cyrkowca", który potrafił calą linkę wyrzucać ręką, bez używania wędziska), ale dalej już współpraca ze sprężystością wędziska się przydaje i te wszystkie historie o "ładowaniu" itp. mają zastosowanie. Reszta ma zastosowanie przy jeszcze większych odległościach "w powietrzu" oraz na wodzie.
Łowienie linką DT, w tym "wystrzeliwanie" na dużą odległość nie jest trudne, choć wymaga wprawy. Jeśli rozwinie się dlugi odcinek w powietrzu, dobrze wykorzysta przyspieszanie druga ręką, to efekt jest lepszy niż z linką WF (no, chyba że o długim "belly") ...
Swego czasu z zainteresowaniem przeczytalem artykuł Janusza Jabłonowskiego, w którym niezależnie opisał on doświadczenia, które wcześniej zebrałem.
www.namuche.pl/sprzet.php?mode=show&id=203 W części "Dłuższa głowica" jak i w innych uwagach jest o tym mowa.
Połaczenia wędziska warto sprawdzać. To niewątpliwie ważne jako ekstremalny element zmniejszania ryzyka uszkodzeń. Inne sposoby też służą ograniczaniu tego ryzyka. Taśma pomaga, jak również woskowanie złącza ("męskiej" części). Istotne jest zdawanie sobie sprawy ze sprawności złącz i szybsze reagowanie jeśli są one bardziej narażone przez gorsze dopasowanie. Z mojego doświadczenia wynika, że "spigot" jakby lepiej "trzymał" niż złącza nasadowe, ale wiele zależy od precyzji wytworzenia ... Jak się tego pilnuje to żadne zwyczajne "przeciążenie" nie straszne ...
De gustibus ...
Nie lubię "tipów", nie lubię linek o odcinkach różnej gęstości, nie lubię gwałtownych zmian średnicy i masy linki ... nie lubię też kaset ...
Dlatego używam linek o jednolitym charakterze, na zapasowych szpulach kołowrotków ... albo na osobnych kołowrotkach ... i nie używam jakiejś szalonej ich liczby ...
I dlatego takie trzy - cztery linki, o jakich wcześniej pisałem, na kołowrotku i dwóch-trzech szpulach, wystarczą w zupełności ...
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski