Próbowałem zabrać żonę na rybki.Rekord to trzy godziny.I nie ważne że złapała w trollingu perę szczupaków . Powyżej tego limitu nie da się, po prostu nudzi się , i marudzi żeby wracać. A jak wybieram się sam to wysłuchuję listę spraw do załatwienia . Ale i tak jadę w niedziele nad wodę i nic to nie powstrzyma:P .Bo uważam że praca praca i praca to nie wszystko czego oczekuę od życia .I na szczęście ona z tym pogodziła się.
Tak że jakoś się radze. Byle nie zażartować ze jadę na ryby żeby rodzinę nakarmić , bo wtedy huragan:S .Takiego żartu nie znosi,zresztą ryb też.I jak czas od czasu coś do domu zabiorę to sam i muszę przyrządzić .Dba o zasadę no-kill:laugh: