Reda ... warunki (nie) do wędkowania
Na widok kawałka niebieskiego nieba przyjdzie chyba poczekać do weekendu. Póki co niebo nad Reą jest ołowiane i prawie cały czas pada deszcz. Stan rzeki jest mocno podniesiony a woda raczej nie do łowienia, nawet w dolnym odcinku. Niesie sporo zielska i tego rzecznego i porwanego z łąk a woblery już po krótkim przelocie nie chcą pracować oblepione zieleniną. Gorzej, że spływająca z dorzecza woda zabiera masę osadów z rozmrożonego gruntu, czyniąc rzekę delikatnie mówiąc mocno trąconą a tak po prawdzie to kawa z mlekiem. Jest długo trwająca odwilż a okoliczne pola i łąki rozmyte, podtopione, błotniste, chętnie oddające rzece wszystko jak leci. Jedyne pocieszenie, że wiatr wreszcie cichnie.
Od kilku dni napotkani wędkarze nie zgłaszają żadnego kontaktu z rybą, choć tych wytrwałych nie brakuje. Nadal szukają swojej szansy spotkania z trocią a zachętą jest gruba woda, która w normalnych warunkach, czyli wschodnich i północnych wiatrach mogła by zachęcić srebrniaki do odwiedzenia Redy. Uparcie jednak od tygodni wieje od zachodu, więc póki co szanse są chyba marne. Nad rzeką ścierają się poglądy wyznawców dwóch szkół pogodowych. Jedni zachwyceni stanem rzeki z zapałem czeszą wodę uznając, że brak sukcesu wynika z niewielkiej ilości ryb. Inni kręcą nosem na kolor wody wierząc, że ryb jest sporo tylko siedzą po dziurach i mają w rybim nosie wszelkie przynęty. Na wszelki wypadek daję posłuch obydwu frakcjom i dość regularnie odwiedzam Redę ... wracając o kiju.