RobertK napisał:
No to czuję się wezwany do tablicy...
Trzeci dzień zmagań w nowym sezonie. Mróz, słońce, rześkie powietrze.
Do godziny 11 żadnych wieści o złowionych rybach w okolicy. Później zaczyna się coś dziać: kolega widzi złowioną 60-tkę, słyszymy o kolejnej. Z racji sporego tłoku nad wodą, lądujemy ok 200 metrów poniżej - miejsce łatwo dostępne, rzekłbym tzw. "pigalak". Kolejny rzut pod przeciwległy brzeg - w trakcie dryfu, na środku rzeki, lekkie puknięcie w przynętę - szybkie zacięcie i...jeest! Ryba wykorzystuje silny uciąg i wyciąga trochę żyłki, potem "młynkuje" na powierzchni. Po 2, może 3 minutach holu jest już blisko brzegu i ląduje w podbieraku. Jest radość! I zazdrość kolegi
Ładna samica, jeszcze miała w sobie resztkę ikry. Mierzymy, pstrykamy fotki i puszczamy z powrotem. Z satysfakcją! Bo skoro uwalniamy szczupaki czy sandacze 80+, to trociom też się należy.
Mam nadzieję, że wróci za rok - przeżyje wędkarskie kuszenie i siaty rybaków, odbędzie kolejne tarło...
Rybka siadła na miedziane wahadło Przychoćki, ok 12 w południe. (Chwilę później sąsiad wyjął jeszcze 40-tkę, która błyskawicznie wróciła do wody)
Do zobaczenia nad wodą!