Wędkomaniak, po części masz rację ale nie do końca. PZW, jako odpowiedzialny za wszystko, co związane z amatorskim połowem ryb, doprowadziło do tego, że wędkarstwo ma dziś taki kształt, jak każdy z nas widzi, więc nie ma co się czepiać ogółu wędkarzy za obojętność i brak poczucia przynależności do PZW. Taki stan rzeczy z czegoś musi przecież wynikać i jestem pewien, że wędkarze nie biorą udziału w życiu PZW/swojego Koła nie dlatego, że strajkują, tylko dlatego, że wiedzą, że wszelkiego rodzaju wnioskowanie o obiektywnie pozytywne sprawy to Syzyfowe prace. Prawie na każdej wodzie górskiej znajdzie się grupka zapaleńców, którzy mają dobre pomysły i prywatnie wdrażają je w życie poprzez wstępowanie do SSR, budowanie tarlisk/kryjówek, sprzątanie, pilnowanie tarła czy też wypuszczanie ryb w rzekach, które ledwo dyszą ale taka grupa bez poparcia i woli politycznej lobbowanej przez amurowe-tołpygowe towarzystwo "znika w tłumie" na takich zebraniach Koła i większość patrzy na nich jak na dziwaków. Inicjatywa musi iść z góry, bo wtedy ma największe szanse powodzenia ale skoro wszyscy wiemy, że RYBA PSUJE SIĘ OD GŁOWY, to pózniej mamy siedmioosobową frekwencję. Na górze brakuje po prostu świeżej krwi rozumiejącej nie tylko potrzeby gruntowców.
Ciekaw jestem, który prezes Koła posiada adresy mailowe swoich członków, żeby informować ich na bierząco o istotnych sprawach. Po co takie spotkania Koła, skoro jedynie emeryci mają czas na to, żeby w nich uczestniczyć, bo młodzi zapitalają za robotą i często pracują w innych większych oddalonych miastach nie mając fizycznie czasu na obradowanie w swoim Kole, w którym płacą tylko składki?