Tyle pierd***nia, ortografii, opowieści o samoodradzających się stadach łososi, siatach, prawie itd. Boże jedyny kto tam siedzi i pisze te bzdury? Ile tych łososi złapaliście? Ile troci? Jest sens w styczniu przyjeżdzać?
Pozdro Czubki:)
O przepraszam bardzo ale już po krótkim wstępie odpowiadam na zadane pytania. Otóż jak można poczytać w dostępnym w internecie Katalogu fauny polskiej z 1975 roku łosoś do końca lat 60 – tych i początku 70 – tych występował jeszcze w Wieprzy, Słupi i Parsęcie. I teraz tak, jeżeli umówimy się i przyjmiemy sobie założenia że: restytucja łososi w Polsce oparta była na populacji litewskiej, ostatnimi laty od 2009 roku nasze rzeki zarybiane są materiałem zarybieniowym pochodzącym z Daugawy, 0% – 0,64% ze średniej arytmetycznej sumy liczb 6000 i 8000 = ok. 100, a to stosunkowo niewiele i bardzo blisko 150 i w końcu, że możliwym jest aby zasadnicze tarliska łososi znajdowały się w relatywnie głębokiej wodzie, w głównym korycie, na odcinku nizinnym rzeki przymorskiej kilkanaście kilometrów od jej ujścia do morza, no to mamy pewien umiarkowany sukces restytucji łososi w rzekach polskich i co jest przecież niewykluczone, ewentualne samorekrutujące się stado łososi w dolnym odcinku jednej z rzek, a może i dwóch innych też. A czy każdy musi te łososie od razu złapać, a w zasadzie złowić? No nie, bo te stado(a) jest(są) nie tylko rachityczne ale i pewnie chimeryczne, a to oznacza, że te łososie z reguły brać nie chcą. A poza tym doskonale kamuflują się (kamuflowały się?) przez wiele lat od czasu rozpoczęcia restytucji, także nikt wcześniej nie był ich w stanie namierzyć.
Troci wędrownych w okresie lipcowo – wrześniowym złowiłem trzy sztuki. No ale ja mam świadomość tego, że wędkuję w poprzegradzanej, nizinnej rzece przymorskiej, która została skanalizowana i przekształcona przez człowieka w rzekę rolniczą. Z ciekawości na początku ubiegłego wieku nieopodal niej zbudowano (jeden z dwóch) znany w całych Niemczech Instytut Badawczy zajmujący się uprawą roślin na podłożu torfowo – bagiennym powstałym po osuszeniu i rekultywacji terenów nadrzecznych. No i chyba nie bez przyczyny w 10 lat po zakończeniu wojny w największym mieście leżącym nad tą rzeką, odbyła się Ogólnopolska Konferencja Inżynierów i Techników Melioracji i Urządzeń Wodnych gdzie wyznaczono kierunki działań na wiele lat, natomiast los tej rzeki (a może i niektórych innych na Pomorzu) został wówczas definitywnie przesądzony.
Przyjeżdżać w styczniu chyba nie ma sensu żadnego ponieważ jak wiadomo powszechnie i od wielu lat, ze względu na ciepłe zimy kelty spływają do morza szybciutko i z tego powodu nie będzie ich w rzece na długo przed rozpoczęciem sezonu. A do tego jeszcze pewnie ten UDN, którego przyczyny są podobno niezwykle trudne jednoznacznie do stwierdzenia. Pozdro Bystrzacho