I teraz trzeba zapytac, czy w zwiazku z tym zarybieniem (obszarow morskich), ktos ma zamiar zrekompensowac dzierzawcy wylaczenie obwodu z wedkowania? 1/12 kwoty czynszu? Czy to ma byc tak, ze rzeki sa traktowane jak naturalne wylegarnie dla ryb ktorym uda sie ominac siatke, ryba ktora wejdzie na tarlo uznawana jest za stracona, a cialo koordynujace gospodarke zarybieniowa (pod zapotrzebowanie rybolowstwa komercyjnego), bedzie zamykac obwody wedkarskie, a na dzierzawe zamknietego obszaru skladac sie beda czlonkowie zwiaku? Na moje oko troche slaby deal, w sytuacji kiedy na legalu mozna przegrodzic siatka ujscie rzeki, bo nie ma juz zadnych obszarow ochrony...Jesli my wedkarze mamy z czegos zrezygnowac ponoszac koszty, to druga zainteresowana trociami strona powinna tak samo odpuscic tym rybom w krytycznych okresach migracji- tyle ze w druga strone...I wtedy to jest deal, a nie dymanie w bialy dzien na srodku miejskiego rynku... Pozdro