Coz ja nie moge sie pochwalic zadna wielka zdobycza, mimo, ze troche polowilem - ryb okolo 75 cm bylo kilka. Niemniej w pamieci utkwily mi dwa zdarzenia. Polowa lat 90, stoje prawie po pas w rzece (Piasnica) i z odleglosci jakis 30 m moj wlasny prywatny ojciec wrac z kolega zaczynaja rzucac w moim kierunku przynentami raz po raz dajac mi gestami znac zebym sie nie ruszal. Zabawa trwa dobre 5 minut i nie do konca wiedzac o co chodzi zaczynam sie rozgladac na boki. Nagle po mojej prawej stronie dostrzegam rybe dlugosci okolo 1 m (trudno jest mi teraz powiedziec czy miala 90 a moze 98 cm, ale wowczas wydala sie calkiem spora), ktora spokojnie odpoczywa kolo mojej nogi. Po kolejnych 5 minutach bez reakcji ryby na zadne przynenty, a i z obawa bezposredniego ataku ze strony latajacych coraz blizej wabikow, odsuwam rybe od swojej nogi reka, ktora jakby nigdy nic odplywa...reakcja probujacych zlowic owego osobnika bezcenna:) Drugim zdarzeniem byl wyjazd na Rozewie - 5 rano autobus do Jastrzebiej, szybki spacer i juz jestem na kamieniach. Zaczynam lowic, pogoda wysmienita, w drugim rzucie branie...po kilku minutach walki wychodze z wody bez zylki na kolowrotku, a ze nie wzialem zapasowej szpuli, powrot do domu...to byl najszybszy polow troci w moim zyciu.