Marek,
O tym jakie ustalenia zapadają na prywatnych łowiskach, nic nam do tego. Aczkolwiek powiem tylko, że na wspaniałym łowisku Zalewy Nadarzyckie na Piławie istnieją górne wymiary ochronne, ponieważ tak chce gospodarz łowiska.
A co my chcemy na wodach PZW jako członkowie stowarzyszenia? Mi się takie wymiary podobają, więc zapewne dołączę do grona tych, którzy wyślą list do Prezesa ZG PZW. Co do egzekwowania, niektórzy będą to respektować. Take duże ryby i tak biorą bardzo rzadko.
Weźmy szczupaka 60 cm na obiad dla rodziny, ale takiego 100 cm wypuśćmy. Taki okaz to jest skarb dla przyrody, eliminuje duże egzemplarze chorowitego białorybu. Małe i średnie szczupaki zawsze się uchowają, więc populacja małych rybek jest odpowienio selekcjonowana. Natomiast warto mieć w łowisku trochę okazów, które będą selekcjonować również większe sztuki białorybu. Natura jest silna właśnie z powodu walki o byt. Brak dużego drapieżnika zaburza równowagę. I tak mało który prześlizgnie się przez wymiar widełkowy, więc jak mu się uda - niech płynie wolno.
Mnie osobiście idea nokill trochę denerwuje, ale rozsądna eksploatacja zasobów to jest chyba złoty środek do którego powinniśmy dążyć. Kiedyś można było zabrać 5 pstrągów i lipieni łączine. Teraz na wielu łowiskach nie można zabrać nic. To jest dryfowanie od skrajności do skrajności. Widełkowy wymiar w połączeniu z odpowiednim do łowiska limitem zabieranych ryb jest chyba jakimś rozsądnym kompromisem.
Tak na marginesie problemu by nie było, gdyby wody miały swoich autonomicznych gospodarzy.
Pozdrawiam
Krzysiek