Koledzy algorytmy postępowania są naprawdę proste. Tym bardziej w dzisiejszych czasach gdzie powiadomienie odpowiednich służb sprowadz się do wyjęcia telefonu komórkowego, TO WSZYSTKO. Na początek trzeba mieć w telefonie, numery telefonów do własciwej terytorialnie PSR, jeśli jest to po ich godzinach pracy bo to też są ludzie i nie mają służby 24h, trzeba połączyć się z telefonem alarmowym 112. Zgłasza się nalbliższy dyżurny oficer policji (czasami są z tym jaja bo stacje przekaźnikowe łączą nas nie z najbliższą jednostką, tylko z dalszą, można wtedy poprosić o połączenie z najbliższą jednostką lub otrzymac do nie telefon), należy się przedstawić i poprosić o interwencję opisać rzeczowo co się stało. Jeśli dyżurny się nie przedstawi, na koniec rozmowy spytajmy o jego godność, włącznie z jego stopniem. Da mu to do myślenia i będzie wiedział że to nie żarty, a po drugiej stronie jest obywatel który zna swoje prawa. Jesli kłusol wam grozi, ubliża, powiedzcie o tym, sprawcie wrażenie że się obawiacie o swoje zdrowie i życie. Ważne jest abyśmy potrafili w miarę dokładnie opisać gdzie się znajdujemy i jak można w to miejsce dojechać. Policja prowadzi rejestry takich zgłoszeń więc nikt nie zleje tego, mało tego policja ma odpowiedni czas na zrealizowanie interwencji. Jeśli dyżurny będzie mocnym oportunistą (tzn. jakiś kolega który zaczął służbę jeszcze jako milicjant, mieszka w tym rejonie i zdarzyło się że czasami szarpnął rybkę) i będzie Was zbywał, nie widział problemu, tłumaczył że wszystkie radiowozy są zajęty, że musicie czekać godzinę bo właśnie jest na innej interwencji, poproście o przełączenie do jego przełożonego lub osoby która ma dyżur z kierownictwa. Nocami tylko może nie być w jednostce takiej osoby. Jeśli to nie odniesie skutku, poinformujcie go że złożycie skargę do jego komendanta. Myślę jednak że opisane sytuację są sktrajnymi i zdażą się bardzo żadko jeśli w ogóle. Podczas takiej nieprzychylnej rozmowy z policjantem, zachowujcie spokuj i kulturę.
Co do zdjęć to sprawa jest banalnie prosta. Każdy obywatel ma prawo złożyć zawiadomienie o przestępstwie czy wykroczeniu. Nie trzeba mieć do tego od razu miażdżących dowodów, od ich gromdzenia są organy ścigania a nie społeczeństwo. Owszem dobrze jest dołączyć zdjęcie, podać świadków. Przecież ten kłusol, przyniósł tą rybę do SKLEPU. Chwalił się gdzie i na co łowił, jego opowiadanie było wiarygodne. Jeśli świadkowie to powtórzą to koniec, zdjęcie, zeznanie świadków, w takich sprawach wystarczy. Owszem w zależności od miejsca w Polsce ta sytuacja może się zakończyć różnie, bo ludzie są różni. W najgorszym przypadku (kiedy policja nie skieruje wniosku o ukaranie do Sądu Grodzkiego) kłusol będzie musiał stawić się na policję i tłumaczyć, nastepnym razem mocno się zastanowi czy mu się to opłaca i czy się kolejny raz wymiga.
Jeśli nad wodą i po za nią zaczniemy tak się zachowywać, kłusole zaczną się nas bać. Wiem o czym mówię, bo byłem świadkiem nad rzeką, jak robaczkowcy w pław się rzucali, żeby przejść na drugi brzeg i uciec do lasu. Żeby było śmiesznie to nas jest siła przecież liczba członków PZW idzie w setki tysięcy, a kłusoli w porównaniu z tą liczbą jest garstka. Tylko że oni robią swoje a my dyskutujemy na forach. Często sam telefon na policję, sprawia że kłusol pakuje się do domu, a następnym razem mocno ogląda się we wszystkie strony, a jak widzi wędkarza nie w gumofilcach i kufajce, to w pław ucieka do lasu:). Pamiętajcie to ich zachowania są patologiczne i niezgodne z prawem, a nie nasz telefon z prośbą o interwencję.
W bezpośrednim spotkani z kłusownikiem, nie dążcie do kłutni, -nie dyskutujcie nie pouczajcie, wytłumaczcie jak złamał przepisy i tyle, broń Boże kontaktu fizycznego, na odległość, stanowczo ale grzecznie nie ważne że to król gumofilca i kufajki. Nie zniżajcie się do jego poziomu. Jak nie będziecie z nim dyskutować, chłop zgupieje, nie będzie wiedział o co chodzi.