Nie będę się mądrzył, bo do czynienia ze zorganizowanym kłusownictwem nie miałem. Raz się zdarzyło że w odsiecz jednemu robaczkowcowi, przyszło trzech jego kolegów z okolicznej wsi i zrobiło się 4 złych na 2 dobrych. Na szczęście, sytuacja rozeszła się po kościach, bo trzej panowie ostatecznie się wycofali, przekonała ich moja legitymacja służbowa, mam to szczęście że takową posiadam i w OSTATECZNOŚCI mogę z niej skorzystać. A tak to na „mojej” rzeczce dominują robaczkowcy i Ci którzy łowią, bez zezwolenia. Podobno jest ekipa dwóch, którzy w nocy grodzą siatką i jeden starszy pan, który podobno tłucze prądem. Podobno bo tak donosił jeden z informatorów, tylko po kilku nocnych zasiadkach które urządziliśmy we wskazanym terminie prze informatora, po za przemarzniętymi dupami nic nie wyszło. Trzeba być tego świadomym, że taki zorganizowany kłusownik ma wielką przewagę. Najważniejsze że on wie kiedy i gdzie chce kłusować, a my no cóż, trudno oczekiwać że strażnicy społeczni czy nawet zawodowi lub policja, co noc będą patrolować NIEZAUWAŻENI dany wiejski lub leśny odcinek rzeki bo tam podobno ktoś stawia siatki lub tłucze prądem. Trafienie takiej patologii to po prostu fart, lub zdobycie pewnej informacji (ale to już wyższa szkoła pracy operacyjnej dla zawodowców). Pewnie SG tak pracuję lub przez zdobyte doświadczenie wielu ludzi, potrafi zorganizować skuteczną zasadzkę.
Co do ochrony naszego mienia czyli zniszczonych samochodów, to napiszę tylko i wyłącznie o moich doświadczeniach. Mój samochód, znają miejscowi, bo niejednokrotnie patrolując rzekę, widziałem jak kłusol zwija wędkę i leci do domu. Jak zostawiam samochód zawsze staram się zostawić go w takim miejscu gdzie jest w miarę duży ruch, jest dobra widoczność, łowią inni wędkarze, okolice mostów itp. Jak się zastanowicie, znajdziecie prawie wszędzie takie miejsca, no może czasami trzeba będzie się przejść większy kawałek do rzeki, ale czy zawsze trzeba zawieść tyłek nad samą wodę???
Krzychu pewnie że jak się zauważy zorganizowaną grupę kłusoli, to nie ma co się do nich samemu zbliżać, wymachiwać telefonem i tłumaczyć że tak nie wolno, można dyskretnie jeśli się da, tak jak pisałeś, powiadomić odpowiednie służby. A jak nie to odpuście, nasze życie i zdrowie jest najważniejsze, nie dziś, tu i teraz powinie się noga kłusownikom, to następnym razem trafią na silniejszych od siebie, lepiej zorganizowanych, uzbrojonych i umundurowanych. „Pan Bóg nie rychliwy ale sprawiedliwy”.
prezesgrajek: zazdroszczę współpracy z SG, wiele o nich słyszałem dobrego, Pan potwierdza te słowa to super. My współpracujemy z miejscową policją taki mały posterunek, ale koledzy są życzliwi, co prawda nie leżą z nami w krzakach, ale zawsze jak mogą to podjadą i pomogą jak nie to tak jak wyżej pisałem zawsze służba jest w komendzie powiatowej i tam należy dzwonić, oni nie są z nami tak mocno zaprzyjaźnieni, ale pomocy nam jeszcze nie odmówili, chociaż zdarzyło się że po przyjeździe na miejsce kręcili nosami, no cóż co człowiek to historia.