Pierwszej Troci chyba nikt nie zapomni
JA swoja złowilem kilkanascie lat temu na Drwęcy popełniając przy tym chyba wszystkie możliwe do popełnienia błedy
Łowiłem wtedy w Lubiczu na prostce między plaża a zakretem na "glinkach"(łowiący na Drwęcy wiedzą o co chodzi)
poniżej mnie około 10 metrów łowił inny wędkarz.
Chyba nie bez znaczenia dla dalszego rozwoju sytuacji miał kij którym wtedy sie posłuchiwałem czyli Byron Grey Shadow Twist Cast (kij do gumek niesamowicie miekki ale idealnie amortyzujący rybe)
Niby byłe przygotowany na branie...
Niby go oczekiwałem jak kazdy łowiący a jednak...
Rzut pod drug brzeg, wobler spłynął łukiem pod brzeg na którym stałem....
W pewnym momencie widzę na wysokości wędkarza łowiącego poniżej mnie wyskok troci...
Zanim spadła spowrotem do wody zdążyłem pomyślec z zazdrością że ten gośc ma rybę...
To były ułamki sekund kiedy wpadła spowrotem a mnie kij wygiął się po rękojeść
Dopiero dotarło do mnie że to nie on a ja mam rybę na haku
Pierwsza rekacja to dokręcenie kołowrotka (postanowiła sobie odjechać) i padnięcie na kolana żeby trzymac niżej kij i zapobiec kolejnym skokom (jakby to miało jakis wpływ
i potem długo jeszcze się śmialem że królowa pomorskich rzek rzuciła mnie na kolana)
W końcu po dośc krótkim holu (który dla mnie trwał wieczność) podciągnąłem rybe pod nogi i....
Ryba miala zbyt dużo siły żeby podebrac ja ręką więc żeby pozwolic jej na kontrolowany odjazd, zamiast poluzować hamulec otworzyłem kabłak.
Efekt??
Ryba nie odjechała bo zyłka wystrzeliła pociagnięta prostująca się szczytówką i okręciła dokoła szczytowej przelotki.
Dalsza część holu odbyła się na "krótkim dyszlu", za długa żyłka żeby dociągnąć rybę do ręki a za krótka żeby ryba sobie pohasała.
Tak więc musiałem wycofać się na dobre dwa metry od wody i rybę wyśliznąc na brzeg
Na brzegu ryba się wypięła
mierzenie nie pamiętam) Ważenie - 3.50 około
Czarny "smoluch" samiec.
Złowiłem później jeszcze wiele troci ale tej nie zapomnę nigdy...