Mogę Cię chyba uspokoić pisząc, co mi się przydarzyło kiedyś we wrześniu nad Parsętą w Bardach.
Na jednej z prostek, którą właśnie obławiałem, panoszył się łabędź - pływał zaciekle od brzegu do brzegu, co chwilę nurkował głową pod wodę wystawiając przy tym kuper w powietrze jakby na moje powitanie. Robił przy tym hałasu co niemiara. Jak doszedłem na jego wysokość, odpłynął pod drugi brzeg i tam zajął się zajadaniem glonów z pod wody. Patrzyłem tak na to co wyprawia rzucając to kilka metrów powyżej, to kilka poniżej niego. Nagle, po którymś już rzucie z rzędu - uderzenie (dosłownie 2-3 metry od ptaszyska), krótki hol i trotka na brzegu
Tak skończyło się podglądanie łabędzia - chwilę przed uderzeniem ryby pstryknąłem mu jeszcze kilka zdjęć. Od tego czasu nie omijam miejsc, gdzie pałaszują ptaki wodne - wręcz przeciwnie
W takich sytuacjach trzeba tylko uważać żeby jakiegoś skrzydlatego stwora nie podhaczyć żyłką.
Pozdrawiam!!