Słusznie temat płochliwości lub brak płochliwości został podniesiony. Tym bardziej, że w literaturze wędkarskiej jest on pomijany.
Wielokrotnie łowiłem szczupaki w miejscach, gdzie przebywały i hałasowały łabędzie i inne ptactwo wodne. W zasadzie zupełnie im to nie przeszkadza. Hałas jest poza wodą i to my odczuwamy dyskomfort, a nie ryby. Zwróćcie uwagę, że żadne zwierzę (w tym człowiek) będące w wodzie w zasadzie nie płoszy ryb (np. ryby nie boją się osób nurkujących). Są one płoszone przez ruch na lądzie lub w powietrzu. Podobnie łódź nie płoszy ryb (na jeziorach w Finlandii wielokrotnie łowiłem szczupaki i lipienie dosłowne 2 m od łodzi).
Kiedyś w miejscu o rozmiarach 5x10 co rzut miałem branie szczupaka. Brały jak głupie, mimo tego, że podczas holu szamotały się i wyskakiwały w powietrze. Rabanu tyle, że głowa boli. A im to wcale nie przeszkadzało.
Podobne doświadczenia mam z jelcami, kleniami i jaziami. Latem wyśmienicie łowi się te ryby między osobami kąpiącymi się. A jaką mają minę (ludzie, nie ryby).
Oceniam, że ptactwo wodne nie ma praktycznie większego wpływu na zachowanie się pstrągów morskich będących w rzekach. Nie ma powodu, dla którego ich obecność miałyby być niewygodna dla ryb. Nieco inaczej może być w przypadku pstrągów potokowych, zwłaszcza w małych ciekach i z czystą wodą. Ale i w tym przypadku efekt obecności ptaków jest chyba krótkotrwały.