Relacja trochę spóźniona. W sobotę 25 lipca łowiłem w okolicach Włodarki. Nad rzeką byłem ok. 16.30. Schodziłem w dół rzeki od przepompowni. Woda cały czas martwa. Ok. 20, gdy zabierałem się już do samochodu, tępe uderzenie z pieknej głębokiej burty. Murowanie, odejście w rośliny i okazuje się po krótkiej chwili, że to szczupły. Nie powiem, zawód był jak cholera. Szczupak wrócił do wody. Następny rzut w to samo miejsce, chwila zabawy woblerem w jednym miejscu i sytuacja się powtarza. Tym razem myślę, że to właśnie TO. Niestety drugi szczupak melduje się na brzegu. Dwie ładne ryby (tak ok. 1,5 kg) ale jakoś nie cieszą. Schodzę z 10 m. niżej, rzut pod krzaki i kolejny szczupak, lecz mniejszy, raczej nie trzymający wymiaru. Ostatni rzut pod przeciwległy brzeg, wobler dochodzi do środka nurtu, uderzenie i momentalna świeca. Jednak nic się nie srebrzy, widać zielonego ok. 1 kilogramowego "kaczodzioba". W tym momencie zrezygnowałem, chyba troć tego dnia nie była mi pisana. Dzień przyjemny, adrenaliny co nie miara. Ciekawa sytuacja, że do godziny 20 woda martwa, całkowite bezrybie. Brania trwały tylko 10 minut. Praktycznie jedna miejscówka, 6-7 rzytów i 4 uderzenia. Pomimo, ze na Redze byłem dopiero 4 raz, to mogę stwierdzić, że ta rzeka to ma potencjał, nawet pomimo braku kontaktu z celem mojej wyprawy, czyli letnią trocią.
Co do troci to dwa tygodnie wczesniej na tej właśnie miejscówce widziałem pod wieczór, przy lekkim deszczyku trzy spławy.
Wtedy to rozmawiałem z jednym z naszych FORSOWYCH kolegów, m in. o sumach i sandaczach w podwarszawskim Bugu oraz wczesnowiosennych srebrniakach. Ze zdjęć w profilu, wydaje mi się, że był to salmon1977. Serdecznie Kolegę pozdrawiam.
Maniek