mkfly napisał:Nie chce nikogo atakować, a bardziej zachęcić do dyskusji i wspólnego społecznego ruchu dla dobra naszych ukochanych rzek. Zależy nam na czystości rzek? Tak. Na pozostawieniu ich w naturalnym pierwotnym stanie, żeby upajać się ich pięknem? Tak. Na przeciwstawianiu się bezsensownemu przegradzaniu, budowie MEW, które służą tylko dobru jednostkowemu, zamiast służyć całemu społeczeństwu? Tak. Tak na prawdę to mamy wiele wspólnych celów, tylko nasza narodowa przywara nie pozwala nam ich wykorzystać.
Mkfly widać, że jesteś romantykiem.
Właśnie wróciłem z kilkudniowego spływu Drawa- chętnie podzielę się kilkoma spostrzeżeniami.
Rzeka piękna, szczególnie jej górny odcinek- totalny sajngon i odcinek parkowy z licznymi zwałowiskami. Pozostała część rzeki raczej o leniwym uciągu jak na rzekę o charakterze górskim przystało- ot taka większa rzeka nizinna (przynajmniej w moim odczuciu). Niestety kajakarze i poszanowanie przyrody to dwie sprzeczne sprawy. Każda grupa wiezie ze sobą piłę i toporek- usuwają z wody wszystko co przeszkadza w swobodnym spływie i są to w stanie wydziabać. Dzieje się tak przez masowość spływów- gminy w jakimś stopniu promują się ściągając do siebie turystów w tym i kajakarzy. Chyba większość osób na wakacjach chciała by zakosztować aktywnego wypoczynku, tym bardziej że kajaki są teraz w modzie. Wyobraź sobie ( możliwe że widziałęś na własne oczy ) obsadę takiego kajaku złożonego z dwóch pań, lub pary gdzie średnia wieku wynosi około 60 lat. Czy oni są w stanie swobodnie i nie stwarzając niebezpieczeństwa dla siebie i innych spłynąć rzeką górską (taką o rwącym nurcie, z bystrzami i zwałowiskami)?
Na wsparcie kajakarzy przeciwko ekspansji MEW też bym zbytnio nie liczył. Dla większości osób najciekawsze były cofki porośnięte liliami powyżej elektrowni wodnych, gdzie swobodnego spływu nie utrudniały zwalone drzewa i nie trzeba było hamować na zakrętach. Ważniejsze było przepłynięcie wyznaczonej ilości kilometrów, niż to którędy się płynie. A im rzeka prostsza, bez meandrów tym łatwiejszy spływ. A byli to raczej prawdziwi kajakarze- tacy, którzy kilkakrotnie w roku spotykają się stałą grupą i aktywnie spędzają czas nad rzekami.