W dniu wczorajszym wybrałem się po tygodniu pracy na pstrągi (około 100 km w jedną stronę od miejsca zamieszkania). W dobrym humorze zaparkowałem koło mostku nad rzeczką i zacząłem rozkładać sprzęt. Sielanka trwała może 5 minut gdyż nagle zza zwalonego do wody drzewa wypłynęli trzej kajakarze. Widać było, że nie są to ludzie z przypadku gdyż poruszali się bezszelestnie. Grzecznie się przywitali i popłynęli dalej. Stwierdziłem, że skoro już tutaj jestem to odczekam chwilę by woda się uspokoiła i spróbuję szczęścia. Po około 3 godzinach łowienia i przejściu solidnego kawału rzeki dotarłem do bardzo ciekawego naprawdę dzikiego i obiecującego odcinka z dala od cywilizacji. Niestety to był już dla mnie koniec łowienia. W oddali coraz wyraźniej było słychać narastające śmiechy i wrzaski. Niedługo potem zza zakrętu wyłoniły się ponownie cztery kajaki niosące wesołe towarzystwo. Delikwenci w stanie wyraźnie wskazującym na zażycie jakichś substancji nieustannie śmiali się w psychodeliczny sposób, uderzali wiosłami o burty kajaków i ogólnie płynęli w nieskoordynowany sposób. Nie pozostało nic innego jak złożyć sprzęt i udać się w drogę powrotną do samochodu choć nadal pozostało jeszcze kilka godzin dnia.
Na szczęście takie historie nie przytrafiają mi się często. Interesujące jest dla mnie tylko jak jedna grupa hobbistyczna może w naszym kraju bezkarnie rujnować wypoczynek innym. Wiem, że mój wpis nic w tym zakresie nie zmieni ale jak już zostało wielokrotnie napisane tutaj i na innych forach uważam, że kajakarstwo jest w naszym kraju rozrywką zbyt dostępną dla mas. Kajakarze powinni oprócz opłat za spływ dla organizatora partycypować także w kosztach utrzymania wód i płacić np. licencje kajakarskie na konkretną rzekę (dzienne, miesięczne, roczne), natomiast organizatorzy spływów powinni być zobowiązani by to weryfikować. Z pewnością ostudziłoby to zapał rozwrzeszczanej gawiedzi do tego typu rozrywek i pozostaliby tylko prawdziwi pasjonaci. Zupełną utopią jaka przychodzi mi do głowy jest np. system informatyczny w którym organizatorzy spływów musieliby rejestrować spływy co do daty rozpoczęcia, godzin i odcinków rzek. Dane takie powinny być dostępne na specjalnej stronie internetowej tak by wędkarze mogli uniknąć momentów gdy rzeka zmienia się w autostradę.