Przypomina mi się ostania wyprawa, dwie wywrotki Kajakarzy w pięknym pstrągowo - lipienowym wlewie na odcinku specjalnym i cały ten „mandżur” płynący pełną szerokością koryta - butelki, wiosła, telefony, koce, mleko, napoje, ciuchy, namioty, kanapki, karimaty, a na koniec kraul w poprzek pięknej rynny ; hałas jak po eksplozji bomby wodorowej i ten błagalny okrzyk:
- "łap Pan wiosło" „Maniek załóż kamizelke! Maniek, bo się łutopisz” „Łap mleko i dobytek” , „Ło Jezus, Maria, ło Matko!) (jakby to wiosło i mleko ku..wa mać; [za przeproszeniem szanownego czytelnika –proszę wybaczyć, emocje biorą górę] jakby to one były najważniejsze i najcenniejsze!)
- " nie dosięgnę..." - padła odpowiedź (są przecież pewne granice, po przekroczeniu których człowiek w ramach tzw. obrony własnej i wyznawanych ideologii także musi stać się pospolitym chamem i gburem, przystosowując się do otoczenia…)
Kajakarze, Kajakarze, ah Ci Kajakarze straszna zgraja z tych całych Kajakarzy (wielką literą, bo mimo wszystko, należy im się szacunek), niezwykle trudno tolerować ich obecność w momencie kompletnego braku poszanowania dla przyrody, panującego nad wodą spokoju, ciszy i naszej bardzo skromnej, wręcz marginalnej wędkarskiej obecności. Okrzyki, nawalanie wiosłem w korpus kajaka, w skrajnych przypadkach nawet wyrzucanie śmieci do wody (puszki po piwie, butelki pet, foliowe worki tak pospolite wzdłuż tras spływów), maratony wzdłuż brzegu z błagalnym okrzykiem "gdzie jesteś", „Maniek, pomocy, bo się łutopię”, "łap wiosło, mleko i konserwy", palenie ognisk, biwakowanie, po którym pozostaje pobojowisko jak po bitwie pod Grunwaldem w 1410 roku włącznie z połamanymi krzakami, ściętymi drzewami, wilczymi dołami, stertą niedopalonych śmieci i Bóg jeden wie co jeszcze, tak na prawdę stoją na porządku dziennym! Tu zaznaczam, że nie tyczy się to wszystkich naszych Kajakarzy, ale na pewno znacznej, nieokrzesanej większości, która niestety wyrabia ogółowi bardzo niekorzystną markę. W tym miejscu, głęboki ukłon w stronę firm i osób organizujących spływy kajakowe.
Czy tak trudno czasami powiedzieć "dzień dobry" lub "miłego dnia" przepływając obok?! Lub zwyczajnie przeprosić…, tak! Powiedzieć zwykłe „przepraszam”, żeby człowiekowi choć trochę wynagrodzić i ulżyć zwyczajną, prostą, najnormalniejszą, najbardziej naturalną i ludzką postawą kompletnie spieprzoną miejscówkę, a czasem nawet cały wyjazd, na który napalaliśmy się przez nadchodzący tydzień gorączkowo rozmyślając w pracy co, gdzie, kiedy, na co i jak, lub co gorsza wizytę na komercyjnym łowisku, za które w końcu jakieś tam drobniaki zapłaciliśmy ze skromną nadzieją na jakiś tam połów lub chociaż jakiś tam kontakt z wymiarową rybą... No dobra, jak nie biorą to trudno, może w tym momencie mamy prawo do względnej, podkreślam względnej ciszy i spokóju, przecież to też wartość, może nie dla wszystkich tak cenna, ale zawsze. W końcu przyjechaliśmy odpocząć… (wymagam niemożliwego, wiem…).
Wiadomo nie od dziś, że rybki raz biorą, raz nie, nikt nie ma pretensji do gospodarza, że „nie połowił”. Jest wojna, muszą być ofiary, zarówno po jednej jak i po drugiej stronie. Wiadomym jest też, że każdy człowiek, obywatel Polski ma konstytucyjne prawo do korzystania z przyrody i nikt nie ma monopolu na użytkowanie cieków, zbiorników; ani PZW, ani inny dzierżawca, ani Kajakarze, ani też inna, bliżej nieokreślona swołocz. Chodzi tylko o sposób w jaki się to robi, (korzysta), o ingerencję i poszanowanie największego z dóbr – natury, tego co dzikie, co nas otacza, co jest tak na prawdę najważniejsze, co cenimy, co podziwiamy, chwalimy i z czego jesteśmy wszyscy dumni (jesteśmy, no nie?!) Chrzanić kase, kilometry, paliwo, plany, nadzieje i nerwy, wystarczy odrobina kultury, wyrozumiałości, uczciwości względem siebie myśl zasady, że NIE JESTEŚMY TU SAMI, SZANUJMY SIEBIE NAWZAJEM ORAZ TO WSZYSTKO CO NAS OTACZA, TO CO NAJCENNIEJSZE, NAJPIĘKNIEJSZE, DIĘKI CZEMU MOŻEMY WSPANIALE SPĘDZIĆ SWÓJ WOLNY CZAS W CISZY I SPOKOJU!!!
Zawsze lepsze zwykłe, najzwyklejsze polskie "dzień dobry" lub "przepraszam" i w miarę możliwości dyskretne ominięcie miejscówki, niż nieme przepłynięcie z efektowną wywrotką, kąpielą, stukaniem, nawalaniem i całym tym harmidrem, łamaniem gałęzi i brakiem poszanowania dla miejsca w którym się znajdujemy, w którym jesteśmy gościem, a właściwie intruzem, które powinniśmy bezwględnie cenić i szanować!!!
Dyskretnie liczę, że Kajakarze, którzy na równi z wędkarzami doceniają piękno i walory naszych polskich rzek, z których tak ochoczo korzystają, powinni włączyć się w ich ochronę tak jak my, wędkarze, miłośnicy przyrody. Myślę, że naszym wspólnym celem jest zadbanie o to, aby użytkowane przez nas rzeki były czyste, piękne i niezmienione w swym naturalnym wyglądzie, żeby wartości z których korzystamy pozostały po nas takie same dla przyszłych pokoleń. Musimy razem zaangażować się i sprawić, aby to co dla nas tak cenne i piękne, pozostało niezmienione, jak najbliższe naturalnej formie, żeby nie niszczyć tego co mamy, co nas cieszy, co daje nam radość, możliwość wypoczynku, spędzenia niezapomnianych chwil na łonie przyrody, a wszelkim próbom ingerencji i zburzenia naturalnego charakteru naszych kochanych rzek mówić stanowczo „NIE”! Nauczmy się dzielić i szanować, a nie tylko eksplorować, korzystać i nawet nieświadomie niszczyć, bo to do niczego nie prowadzi.
pozdro