Do rzeki wpływają setki troci. Natura stosując cały arsenał "przeszkód" pozwala przekazać geny tylko najlepiej przystosowanym, najsilniejszym osobnikom. Kelcik po tarle to rybka która wygrała z naturą, chorobami, kłusolami, rybakami, wędkarzami, norkami, wydrami, pasożytami, przepławkami, przeszkodami wodnymi i innymi konkurującymi z nią na tarlisku rybami. Można zatem przypuszczać, że nalezy do grona najsilniejszych genetyczni osobników ze stada które w trakcie jesiennego ciągu wpłynęło do rzeki. To jeden powód. Drugi powód jest taki, że kelty po tarle są często niesamowicie osłabione, poranione, wychudzone. Nie są nawet w połowie tak atrakcyjne po względem wędkarskim jak srebrniaki a zafundowanie wyczerpanemu keltowi holu może go dobić. I po trzecie mam właśnie szacunek do keltów za tą ciężką "pracę" którą wykonały starając się przedłużyć gatunek.
Obecność wędkarzy na początku października wbrew logice uratuje setki ryb przed siatami kłusoli. Stado wędkarzy nad rzeką nigdy nie będzie tak skuteczne jak kilka siat przegradzających rzekę od jednego brzegu do drugiego stojących 24 na dobę.