TEMAT: INFO ZNAD PARSĘTY

dżimi987 napisał:
www.pzw.org.pl/koszalin/

jasne że można by było wytrzeć i wypuścić nawet kilkanaście rybek na miejscu , każdy to powie . To co się dzieję nad parętą świadczy tylko o tym że my wędkarze się nieliczymy wogóle, i lepiej niebędzie . Jako wędkarze ze strony związku wogóle niejesteśmy szanowani. Gdyby pan Nyk był nadal choć troche wędkarzem to by zrobił tak aby było choć pokazowe tarło na żywej rybie na miejscu , niestety Pan Nyk robi się kolejnym betonowym pomnikiem, a miałóo być tak pięknie.

ale dowciapny a ryby jeszcze się trom

Chyba trą

saguSS napisał:
Operat z Parsęty przewiduje chyba 1,5 miliona ziaren.
Nad Łebą zgodnie z zadaniami ochronnymi które wykonuje SPN potrzeba 500 000 ziaren.

Fakt, trochę więcej pracy, ale wszystko można zrobić, tylko trzeba chcieć...
Można się też postarać o zmianę operatu.

Tak panowie kombinujemy jak i dla czego tak a nie inaczej , ale zauważcie kto wydaje zezwolenie na odłów - nie okręg a tym bardziej nie Nyk . Wydaje go wojewoda i do niego trzeba kierować petycje żeby chociaż ograniczyć tarło na bitej rybie .

A tu takie hipotetyczne rozważanie:

A kto z was jeśli by miał wyłożyć pieniądze na przedsięwzięcie które nie przyniesie mu zysku , a musi to zrobić - pakował by się w coś takiego . Zrobił by to jak najniższym kosztem , czyż nie . Żeby potem nie powiedzieć większości ( szuwarowo - bagiennej ) że zrobiliśmy to tak a nie inaczej bo tak należało by to robić .


Pokombinujmy jak to zrobić żeby to wojewoda w zezwoleniu umieszczał warunki przeprowadzenia tarła , że powiedzmy 20 - 30% ryb musi wrócić po tarle do rzeki .
Marek

Można zaangażować środki 1% TMP jak Okręg trzęsie tyłkiem.

randap1972 napisał:
Znaczy jak zwykle chodzi o kasę i czysty zysk ze sprzedazy rybiego mięsa....

co tam dobro rzeki i ryb.
OSA chroni ryby po to by Okręg na tym kasę robił...

Ja nie wiem czy trzęsie czy nie, rozważmy to na razie hipotetycznie - jak wpłynąć na to żeby w zezwoleniu była zawarta taka klauzula , jak wpłynąć na Wojewodę .

Polityka Okręgu wydaje się być dość prosta.
Łatwiej sprzedać truchło troci i nastawić się na mały, ale pewny zysk, niż eksperymentować z wypuszczaniem ryb angażując w to własne środki.
Tylko trzeba pamiętać, że nie da się chwycić dwóch sroczek za ogon, to znaczy skasować ok. 500 ryb na potrzeby tarła, co na pewno nie pozostanie bez wpływu na wędkarskie wyniki w styczniu i jednocześnie kasować składki od naiwnych wędkarzy pragnących spełnić się w wędkarskiej ekstazie.
Ludzie nie są naiwni, może kiedyś byli. Teraz każdy ma internet, jest Makler, który zrobił ładną dokumentację i jest Okręg, który powinien być rozliczony za straty jakie z całą pewnością będą odczuwalne w wyniku zmniejszonych wpływów ze składek.
Celowo koncentruję się na aspektach ekonomicznych, bo takie rzeczy jak niszczenie puli genetycznej i masakrowanie i tak już zmasakrowanej populacji ryb pod pretekstem pozyskania materiału zarybieniowego wydają się być czymś jak najbardziej naturalnym.
A na koniec i tak winni będą kłusownicy i rybacy.

Randap, co ma piernik do wiatraka? Wojewoda wydaje zgodę na odłów w okresie ochronnym w celu pobrania ikry określając maksymalną ilość truchła troci, jakie można przy tym wygenerować. Można odłowić, pobrać i wszystko wypuścić bez żadnych negatywnych konsekwencji. Kumasz?