Ludzie od początku chwytali i zabijali zwierzęta aby je zjadać i odwrotnie, niektórzy zjadali też ludzi (jeszcze się tacy trafiają).
Taki już los człowieka i zwierzęcia.
Robiono to w sposób bardziej lub mniej cywilizowany, cokolwiek by to nie znaczyło, rzecz jest umowna.
Są tacy co nie wezmą świniny do ust, nie tylko z powodów etycznych, ale wołowinę już tak.
.
W sobotnim wydaniu Rzepy był artykuł o zabijaniu świni na własne potrzeby rolnika. Radzę przeczytać.
Jak żyłem na wsi też pomagałem ojcu zabijać świnie. A teściowa ucinała kurom głowy siekierą na pieńku...
Wydaje mi się, że jeśli ktoś się nie godzi na łowienie i zabijanie niech tego nie robi, a jeśli się godzi to w sposób w miarę humanitarny, to znaczy zadając jak najmniej bólu. Na przykład bez osęki.
Ja jej nie używam. Nie łowię też od lat na żywce. Mam tępić kotwice?
Zmierzamy do tego, jak sądzę, że prawa do chwytania i zabijania będą stopniowo ograniczane.
To się chyba nazywa ucywilizowanie, ale pewności nie mam. Dobro... Zło...
Tyle tych nieostrych pojęć...