Zielony napisał:
Dzisiaj to co pływa w rzekach to materiał jaki tam wpuścimy.
Po pierwsze, na szczęście nie jest tak źle

W tym roku na zaledwie dwóch wyprawach wędkarskich mogłem pooglądać całkiem przyzwoitą liczbę gniazd tarłowych na różnych rzekach.
Po drugie, załóżmy, że rzeczywiście jest tak, jak piszesz. Mamy wtedy dwie możliwości: albo poddać się i rzeczywiście wpuszczać do rzek wszystko co na drzewo nie ucieka, a potem to wyławiać dla własnej wędkarskiej chwały, albo jednak postarać się odtworzyć naturalny stan środowiska na tyle, na ile się da. Tyle, że nie za bardzo widzę możliwość osiągnięcia jednego i drugiego jednocześnie, to stoi ze sobą w logicznej sprzeczności. Albo albo.
Ja wiem, że głowacica jest fajną rybą dla wędkarzy, i też czuję do niej sentyment. Ale umówmy się - jej atrakcyjność dla wędkarzy jest
JEDYNYM argumentem za tym, żeby ją introdukować do wód dorzecza Wisły czy Odry. Nie twórzmy tu jakichś niestworzonych teorii, w rodzaju potrzeby ochrony gatunku, czy jeszcze bardziej niedorzecznych. Austriacy i Słoweńcy spokojnie ochronią ten gatunek w jego naturalnym środowisku bez naszej pomocy.
Być może argument o znaczeniu głowacicy dla wędkarzy okaże się wystarczający, żeby urzędnicy uznali, że
Hucho hucho to nasza rodzima, biało-czerwona narodowa ryba. Dla mnie ten argument jest lekko niewystarczający...