Artur Furdyna napisał:(...)Coby nie mówić, MEWkarzy jest pare tysięcy. Wędkarzy świadomych w Polsce szacuje na 100 tys. Nie maja szans. Działajmy.
Musimy doceniac przeciwnika. MEW-iarzy jest parę tysięcy, ale jest to "armia zawodowa". Nas jest sto tysięcy ale "poborowych". Oni z tego żyją, a dla nas wędkarstwo to jest relaks po pracy. Dlatego oni mają przewagę. Każdy z nas troszczy się głównie o utrzymanie rodziny, a potrzeby wyższe są realizowane wtedy, gdy potrzeby niższe są zapewnione i w wolnym czasie. Dla nich MEW to źródło utrzymania i rozwoju, potrzeba egzystencjalna na którą poświęcają swoją energię w pierwszej kolejności.
Widac jednak budującą rzecz na polu tej wojny o rzeki. Jak podnosimy głowy, to czasami udaje się nam zabic chore pomysły w zarodku. Jednak zbyt rzadko i zbyt mało z nas podnosi głowę. Trzeba to robic częściej, manewrując między pracą, przyjemnościami a interwencjami dla ochrony naszych łowisk.
A przede wszystkim niektórzy z nas też muszą zacząc z tego życ, to znaczy z wędkarstwa i turystyki z nim związanej. Bez czynnika egzystencjalnego trudno będzie nam się dalej mierzyc z lobby MEW.
Pozdrawiam serdecznie
Krzysiek