Moja przekorna natura każe mi powiedzieć:
zmieniać można zawsze, byle nie zapominać o dwóch regułach
1. lepsze wrogiem dobrego
2. łatwiej kijek obcienkować niż go potem pogrubasić.
A teraz możesz już puścić wodze swojej fantazji i zmieniać do woli.
Temat rzeka dlatego tylko w skrócie rzucę kilka swoich przemyśleń, nie rozwijając ich dalej.
Dobór przynęty jest sprawą subiektywną, chyba nawet bardziej subiektywną niż dobór wędziska.
A to dlatego, że wybór większy. I nie znajdziesz jedynie słusznej odpowiedzi. Ilu wędkarzy, tyle pomysłów, a każdy ma swoje plusy dodatnie i ujemne.
Co jakiś czas, różnymi drogami, wraca na forum pytanie jak ma wyglądać wobler: jak ryba czy jak niewiadomoco. Po raz któryś już powtórzę pytanie mojego dawnego znajomego (może niektórzy go znali) Leonarda, producenta woblerów, a podobno i wędzisk ręcznie robionych : czy ktoś widział żeby ryby w naturze żywiły się Meppsami ? No właśnie, a złapać na Meppsa się dają.
Odnoszę wrażenie, że różnorodność szaty graficznej wszystkich przynęt służy przede wszystkim skutecznemu łowieniu... wędkarzy. Nie uważam siebie za eksperta ale wydaje mi się, że dla skutecznego łowienia ryb wystarczyłoby ich kilka. A te wszystkie kółeczka, kropeczki, paseczki, plamki... żółte na czerwonych, niebieskie na czarnych, czarne na żółtych, czerwone na niebieskich... łuski okrągłe, łuski kwadratowe, łuski romboidalne, łuski owalne....
to wszystko wymyślono dla nas koledzy, nie dla ryb. Podkreślam, że to jest tylko moje prywatne zdanie, przekorne, i nie twierdzę że muszę mieć rację.
Owszem jest kilka wzorów podstawowych, których zasadności nie kwestionuję, zaś cała reszta to tylko ich twórcze rozwinięcia ale czy bardziej skuteczne od swoich pierwowzorów ? W sklepie tak, a w wodzie ?
Powyższe dywagacje nie dotyczą akcji przynęty, zwłaszcza woblerów. Tu akurat różnorodność jest uzasadniona, jednak też nie wiem czy aż tak duża.
Moja filozofia w temacie woblerów jest następująca:
swoim kształtem przypomina rybę, akcją też, więc niech i wygląda jak ryba. Mimo tego zawsze dam się skusić na jakieś fluoseledynki, redheady, czerwonogrzbiety. Nad wodą zakładam je jak przez kilka godzin nic nie bierze, a po kilkunastu rzutach i tak wracam do naturalnych barw albo w ogóle zmieniam rodzaj przynęty.
Dlatego moja propozycja est następująca: natura, natura i jeszcze raz natura, do tego dosłownie kilka cudaków dla wzbogacenia oferty, żeby półka w sklepie była równie duża jak konkurencji. Bo o wielkość półki też tu chodzi - większa półka, trudniej wędkarzowi przejść obok niej obojętnie, większa szansa że zauważy coś, czego jeszcze nie ma w swoim pudełku.
Marketing i walka konkurencyjna mają swoje wymagania. Dlatego zmieniaj, projektuj nowe, wymyślaj co by tu jeszcze... bo jak przestaniesz nowości wprowadzać, to udział w rynku zacznie się kurczyć... byle tylko tradycyjne wzory Salmo przy okazji nie zniknęły.
Przyznam się, że używam głównie woblerów, poza tym woblerów, i czasem dla odmiany woblerów. Jak już całkiem nic nie bierze zakładam obrotówkę, potem gumę, czasem małe wahadełko. Jeśli chodzi o woblery to używam głównie Salmo, poza tym Salmo, i czasem dla odmiany Salmo. Ponieważ w sklepie zawsze znajdzie się coś ciekawego, mam w pudełkach też i inne woblery ale za każdym razem przekonuję się jednak do Salmo.
Jeśli chodzi o konkretne kolory, to w ofercie brakuje mi Executora w barwach pstrąga potokowego na żółtym tle. Miał wejść w 2009 i co ? Właśnie uzupełniam zapas na ten sezon i nie ma