Każdy w swoją stronę ciągnie, a to zasadniczo nie pomaga koledze. Świadczy jednak o naszych różnych upodobaniach, a w dalszej kolejności o różnicach w stosowanych przynętach (o różnym oporze w wodzie), i innym ustawieniu się na miejscówce, itp.
Tak na prawdę, i tu większość chyba się zgodzi, troć, również tę 80 i 100 plus, da się wyholować kijem do 35 gram. Liczy się umiejętność holu, prowadzenia ryby, tak by wykonywała posłusznie nasze polecenia (nie zawsze się udaje). Jednak przy takich kijach nie ma mowy o siłowych rozwiązaniach, bo przegramy, a raczej nasz sprzęt przegra. Kłopot może być, gdy np zastosujemy zbyt cienką linkę. Jeden krzak zaliczony przez rybę i możemy jej pomachać. (Cały czas piszę o dużych rybach.) Potem można oczywiście zastanawiać się, czy zakładanie żyłki 0,30-35 do delikatnej wędki to dobre posuniecie, bo to z kolei grozi uszkodzeniem wędki przy szarpaniu na zaczepie.
Podsumowując, optymalnym wyborem, dającym szanse wyholować dużą rybę, a jeszcze nie czuć dyskomfortu po całym dniu (choć mnie wtedy np bardziej bolą nogi czy plecy, niż ręce) jest coś z przedziału 45-55 gr i 2,9-3,1 (nie wdaję się w dyskusję na temat opisu na kiju). Można pokusić się o lepsze rozwiązanie, czyli dwa kije, jeden 35-40 drugi 50-70 i stosować na zmianę, odpowiednio do warunków - duża/mała woda, duże/małe ryby, ale to droższe rozwiązanie (jeden dobrze dobrany kołowrotek obsłuży dwa kije).
To co napisałem nie jest ani odkrywcze, ani tajemną wiedzą. Chodząc częściej nad wodę szybko się można w tym wszystkim połapać. Obserwując starszych wędkarzy (tych z sukcesami, a nie wiekiem tylko) zaoszczędzisz sporo czasu.
A jeśli o mnie chodzi, lubię kije długieee. Obecnie stosuje 335 na zmianę z 360, pierwszy delikatniejszy, choć nie zbyt, drygi masywny. Co prawda rzadko chodzę na całodzienne wyprawy (mieszkam blisko, więc 1-3 godziny łowienia, ale często mi wystarcza). Mam jeszcze kilka (chyba jak każdy ze stażem) - do 80g na super wysoką wodę (wtedy trafiają się też duże ryby) i krótki 2,85 do 40gr - jak nie ma szans na duże ryby, a żeby cokolwiek wydłubać zaczyna liczyć się finezja.
Pozdrowienia znad Redy