J-A-C-E-K napisał:
Z tym uszczelnianiem to jak z przysłowiem o dwóch udach. Wiele części ruchomych nie da się uszczelnić silikonem, najlepsze są U-ringi lub ewentualnie O-ringi, lecz ponieważ mówimy tu o uszczelnieniach o bardzo małych gabarytach to mają tendencje do szybkiego zużywania się.
Pytanie do wszystkich: ile wody mieliście w swoich kołowrotkach, którymi łowicie na bałtyckich plażach?
U mnie, jeżeli kołowrotek nie leżał w wodzie to nigdy nie znalazłem wody lub śladów jej obecności we wnętrzu kołowrotka.
Oczywiście fala mogła go obryzgać i to nie raz, ale nie zauważyłem takich nieszczelności na styku elementów np. pod pokrywką korpusu, "dupką" by woda mogła tamtędy swobodnie przenikać.
Dla "poprawy samopoczucia" styk pokrywy i korpusu pokrywam delikatnie smarem, dociskam pokrywę, wkręcam śruby mocujące, wyciśnięty nadmiar smaru wycieram. Podobnie montuję panel tylni ("dupkę"). Panel pod rotorem (nad łożyskiem obrotów wstecznych) montuję normalnie, żeby tam dostała się woda i wniknęła do wnętrza, kołowrotek musi być zanurzony lub poddany działaniu strumienia wody.
Kołowrotki używane do połowu troci w Bałtyku, czyli te, z którymi brodzę w wodzie, a lubię brodzenie ekstremalne, również niestandardowo smaruję.
Czyli w skrzynię przekładni ładuję smaru "na full", oczywiście przed zamknięciem wykonuję rozruch wstępny, by przekładnia mogła wypchnąć nadmiar smaru aby jej nie "zacementować". Smar nie da się wypchnąć wodzie, nawet podczas długotrwałego zanurzenia na kilku metrach głębokości. Miałem taki przypadek, operacja wyciągania kija trwała trochę czasu, bo było to na stromych, ostrych skałach, po otwarciu było kilka kropelek wody w korpusie i na łożysku pod rotorem. Smarowany standardowo, miałby całą skrzynię przekładni wypełnioną wodą, uważam więc, że to się sprawdza.
Do takiego smarowania sprawdziły mi się smary używanie w przemyśle spożywczym. Mają dość rzadką, miękką konsystencję, dużą kleistość, większość odporna na kontakt z wodą i nie zmieniają swoich właściwości w niskich temperaturach. Ta cecha zachowania właściwości w niskich temp. przy takim sposobie smarowania dużą ilością smaru jest bardzo ważna, bo większa część sezonu trociowego to niskie temp. a krzepnący smar nie tylko pogorszy pracę kołowrotka lecz wręcz zatrzyma ją.
Kolejny punkt to łożyska, te zamknięte blaszkami (zz) nie są szczelne, więc woda może się do takiego łożyska dostać. Słona zawsze zostawi po sobie sól, więc nawet w nierdzewnym taki kryształek soli będzie sobie pomiędzy kulkami chrzęścił, duża ilość soli na pewno łożysko unieruchomi.
Tu też pomaga nałożenie smaru na łożyska, na osi koła obie sztuki od strony zewnętrznej, a łożysko w rolce obie strony.
Albo wymiana na łożyska z uszczelnieniem z tworzywa, uszczelnienie stykowe (2rs), nie będzie można zakręcić korbą jak wiatrakiem, ale w normalnym użytkowaniu do plażowego spinningu różnica w pracy nie powoduje jakiegoś psychicznego dyskomfortu czy paraliżu ręki.
Łożysko w rolce to pięta achillesowa kołowrotków używanych w solance, jakbyś nie chronił swojej maszynki to rolka ma zawsze kontakt w wodą spływającą z linki. Trzeba na bieżąco sprawdzać, np. podczas montażu/demontażu kołowrotka do/z wędki, a w domku zawsze gdy coś szumi, rzęzi rozebrać, wyczyścić, umyć, nasmarować lub wykonać taki serwis rolki od czasu do czasu profilaktycznie.
No i ważne - nie płuczę całych kołowrotków pod kranem czy prysznicem, tylko linkę na szpuli.
Jeżeli doszło do zatopienia kołowrotka to musi zostać rozkręcony, wymyty i przesmarowany i to raczej każdy bo później takie opinie jak wyżej o certacie.
Jak głęboko brodzimy i chcemy dużo pod wodą kręcić to tylko Van Staal czy Zeebass, a i one, jak twierdzą użytkownicy, też wymagają regularnych przeglądów i serwisu by kręciły niezawodnie.