Był taki czas /10-12 lat temu/ kiedy i ja zakochałem się w Ilance. Mieszkam w odległych Policach, ale będąc "urlopowo" w Łagowie kilkakroć połowiłem na Ilance i Pliszce i było cudnie! Dwa lata temu, mając w sercu "starą miłość" do Ilanki - namówiłem kolegę i pojechaliśmy latem z planem zanocowania w obszernym aucie na materacach...Po zajechaniu na most nieopodal Pliszki nie mogłem poznać wody!Dno szaro=czarne,woda jakby się w niej dopieroco brygada kominiarzy kąpała...No, ale skoro tyleśmy jechali to spróbować trzeba. Ja po godzinnym teście zabrałem jedyną złowioną rybę....OKONIA 29cm idąc w dół od mostu, zaś kolega u góry miał
kilka kontaktów z kleniami/!/ pstrąga nie widział a gdy mu się pojawiła kawalkada kajakarzy to zwyczajnie "dał se luz..."Nawiasem, gdybym wiedział co będzie nazajutrz - to bym temu okoniowi dał buzi i ...luzik! Nazajutrz - Ilanka, to na niej miałem kapitalne kabanki , że o mrowiu młodzieży nie wspomnę...Więc rozumiecie; napięcie wysokie, tak z 220kV i...jeszcze gorzej jak na Pliszce! Taka breja czarna, że dna wogóle nie widać, w tak płytkiej rzeczce! Jak mogą to przetrwać potokowce - sam nie wiem, no, chyba tylko dlatego, że One nie znają biur podróży, czy autostopu i poprostu MUSZĄ W TEJ BREI ŻYĆ - LUB WYGINĄĆ!!! Szybko się okazało, że powodem tak zmienionej, niegdyś czyściutkiej wody - są BOBRY, a może i po części kajakarze. Ślady zębów
bobrzych i bielące się co krok odcinki gałązek okorowanych "do czysta" z łyka - to dowody 100%.
Drugi dzień dał, oprócz tej niespodzianki, jednego niewymiarka,którego wyłowiłem w odcinku kiedyś najlepszym a koledze - cudem udało się uniknąć wyłamania nogi w kolanie, gdy wpadał w niewidoczną wśród traw nadbrzeżnych norę bobrzą.Ryby nie widział i mocno utykając zjawił się przy samochodzie z dużym wyprzedzeniem w stos. do planu dnia. Wracaliśmy psychicznie zdołowani,
nie mogąc znaleźć żadnej iskierki nadziei, że TAM może być znowu cudnie... To "raj UTRACONY!"