Panowie, poczytajcie "Guliwera". Jest tam rozdział o wojnie dwóch królestw. Poszło o to, czy jajko rozbijać z szerokiej, czy wąskiej strony. Dla mnie wyprawa, polowanie na rybę, czasem zabicie jej, sprawienie i kolacja z pstrągiem w roli głównej z dodatkiem dobrego wina to całość. Nie mam nic do no killowców, ale Wasz radykalizm jest żenujący. Złowisz rybę, pokonałeś ją w pojedynku - do Ciebie należy decyzja, jak ją potraktować. Jak pisał klasyk - są wody, z których zabranie choć jednej ryby byłoby świętokradztwem i takie, z których można ją wziąć i spożytkować, hołdując najlepszym tradycjom polskiej kuchni. Ja wypuszczam największe pstrągi, takie od 40cm. Nie żal mi zabić dwóch trzydziestaków, od których w moim łowisku się roi. Obawiam się, że apele o rozsądek pozostaną bez echa. Pod rozwagę poddaję jedną myśl - przekonanie, że ma się absolutną rację jest pierwszym dowodem na to, że zatraciło się zdolność rzetelnej oceny sytuacji.