Marianie,
Nie przesadzaj z tymi przeterminowanymi informacjami. Nie raz wystarczył opis łowiska w gazecie wędkarskiej by zagwarantować łowisku najazd wędkarzy. Gazety starają się często opisywać łowiska pod dany gatunek ryby, na przykład łowisko szczupakowe w maju lub padździerniku, zaś egzemplarze do kiosków wędrują kilka dni przed danym miesiącem. Jeżeli Dmychu pisząc o nikomu nieznanej rzece zwanej Dobrzyca naraził się tak bardzo pstrągarzom, to co zrobicie Karolowi Zacharczykowi lub Mikołajowi Hassie? Nie mówiąc już o takich wędkarzach, którzy tępią opisywanie swoich ulubionych łowisk na forum, podczas gdy opisują je za kasę gdzie indziej bez żadnych wyższych idei. Tak naprawdę jest to czepianie się małych drzazg, podczas gdy w oku nosi się belkę. Poza tym jeżeli twierdzisz, że publika forumowa jest lepiej wyselekcjonowana, to tym większa odpowiedzialność w promowaniu postaw na autorach artykułów drukowanych. Choć z tym akurat twierdzeniem się nie zgadzam, myślę że różnica jest wyłącznie ilościowa, to znaczy reklama łowiska w gazecie daje większy efekt. Jest co prawda grupa wędkarzy z biednych pomorskich wiosek, o której poniżej...
Venom napisał:Tutaj możesz wyrazić własne zdanie, przekazać idee, pokazać innym jaknalezy postępować abyśmy mogli my i nasze wnuki cieszyć się łowieniem w czystych i rybnych rzekach...
Nie mogę, ponieważ "dialog" naszego admina Jacka Nadolnego polega na usunięciu postu w najmniej oczekiwanym momencie. Moim zdaniem nasze wnuki nie będą się cieszyć z łowienia w czystych i rybnych wodach, do czasu aż pstrągarze nie zgromadzą się w kołach PZW gospodarujących wodami lub nie przejmą tych wód zamiast PZW jeżeli tak już ich boli współpraca z okręgiem. Towarzystwa to powinny być inkubatory takich kół. Na razie wędkarzom tylko imprezy w głowie. Jak to w Polsce, niech żyje bal... a więc zawody, kiełbaska i wspaniała atmosfera. A przecież jedynym rozwiązaniem jest zajęcie się łowiskami. W PZŁ nie na nawet jednego hektara łowisk które nie byłoby w opiece myśliwych.
Marian,
prawda jest taka, że wielu wędkarzy z mniejszych miejscowości bez szerokiego dostępu do interenetu bierze wszystko co na haku. Ci ludzie czytają tylko gazety wędkarskie lub nie czytają nic. Często bieda nie pozwala pogardzić rybim białkiem. Gdy łowią całe życie na jeziorku na Pomorzu a ktoś im opisze że pstrągi są 10 km w rzeczce za ich wioską, to później cała wioska gada, że czytali w gazecie, że w ich rzeczce są pstrągi. Kilku robaczkarzy pojedzie na komarkach sprawdzić czy to prawda... Oni forsa na oczy nie widzieli Marianie, a jakoś mało kto tutaj wylewa swoje żale, że autorzy artykułów w gazetach opisali łowisko... dla kasy...
Ta marna kasa za artykuły gazetowe, tych co jednocześnie nie lubią opisów łowisk na forach, podczas gdy nie przeszkadza im to samo w gazecie, ta kasa przydałaby się tym wioskowym wędkarzom, dla których łowiska patronackie byłyby szansą rozwoju. Do tego trzeba jednak dojrzeć, by budować całym frontem. Nie ma jednak z kim.... wypada być tylko klientem łowiska na "Łupawie" i odwiedzać inne rzeczki. W tym roku Łupawie nie przepuszczę. Kielicha trzeba komuś postawić za to łowisko, bo jestem pełen szacunku, że coś takiego w Polsce w ogóle się urodziło.
Mała obietnica jest zawarta w moim ulubionym prawie Nicolása Gómeza Dávili, które mówi wyraźnie, że:
Nikogo nie interesuje nigdy to, co mówi reakcjonista. Ani wtedy, kiedy to mówi, bo wówczas wydaje się to absurdalne – ani po kilku latach, bo wówczas wydaje się to oczywiste.
I to jest piękne...
Pozdrawiam serdecznie
Krzysiek