rhezuz napisał:UMIAR>?
najpierw żeby określić ile ryb można zabrać z wody bez szkody dla populacji trzeba wiedzieć co w tej wodzie się dziej, czyli trzeba zrobić badania. W wypadku ryb łososiowatych należało by zrobić inwentaryzacje cieku, zbadać zoobentos, określić naturalna produktywność rzeki, zbadać strukturę populacji samych ryb ile i jakie roczniki, tempo wzrostu, określić ilość miejsc tarliskowych, zbadać skuteczność naturalnego tarł, i odłowy kontrolę zęby poznać jakie są gat towarzyszące wtedy mamy jakiejś pojecie. Wtedy można by pi razy drzwi obliczyć jaki % populacji można zabrać do zjedzenia bez skazywania jej na zagłady. I wtedy ustala się limit na dana rzeczkę, i albo rozdzielamy równo dla wszystkich jak starczy, albo limitujemy licencje, wejścia, albo podstawowa licencja C&R a kto che zjeść rybkę dokupuje talony na ubicie rybek, albo zwiększa wymiar, wprowadza odcinki "no kill" itd, ale najpierw trzeba znać swoja wodę . Rolnik tez musi znać swoja ziemie żeby wiedzieć co i jak zasiać żeby zebrać plon.Jak widzicie było by trochę zabawy na kilka lat,wymaga to ludzi i pieniędzy, a związek robi to co musi czyli odłowy kontrolne co 3 lata, bo przeważnie tego wymaga operat. Nawet jak w związku pracuje dobry ichtiolog i chce coś zrobić i np chce kasę na badania to jest demokracja i " dziadki" mogą przegłosować że lepiej kasę wydać na zarybienie np karpiem jakiegoś grajdoła, niż tracić kasę na dyrdymały.
Dla mnie idealna odpowiedź. Rejestry informują gospodarza wody ilu ryb już tam nie ma i to najczęściej z rocznym poślizgiem. Odłowy- badania. Na Bystrzycy kilka lat temu zrobiliśmy odłowy, całość prowadził ichtiolog. Rzeczka mała więc nic nie mogło umknąć. Oczywiście nie odławialiśmy całej tylko wyznaczone odcinki. Wyniki były straszne bo okazało się, że po wiosennym zabieraniu w rzece zostało dosłownie kilka wymiarowych ryb a na kilku odcinkach nie było nic. Te badania były argumentem do powstania odcinków złów i wypuść, na których są ryby wszystkich roczników, zdolne do tarła- swoisty matecznik.
Sam myślę tak- być może w Polsce są łowiska gdzie można bez szkody dla rzeki zabrać i zjeść wymiarowego pstrąga ale ja tak obfitych w ryby miejsc nie znam.