gregon napisał:(...) Najbardziej wkurza to, że za zachodnią granicą ładują grube ojro w renaturalizację rzek, a nasi uparcie z klapkami na oczach "inwestują". Przyjdzie duża woda i znowu będzie płacz.(...)
No wiadomo, bo w domyśle u nas w Polsce to takie debile, nie to co na zachodzie, sami mądrzy i oświeceni ludzie...
Czy wiesz Gregon jaki procent rzek wyprostowali np. Duńczycy? W krajach "oświeconego zachodu" dewastacja przyrody osiągnęła tak absurdalny poziom, że dalsze zabieganie o proste koryta rzek generowałoby tylko drobne prace konserwacyjne... i drobne przetargi przy których niewiele możnaby już ukraść.
Zachodni biurokraci aby sięgnąć teraz po megaprzetargi, muszą wszystko to, co wcześniej postawili na głowie postawić z powrotem na nogi. Wtedy jest szansa na naprawdę mega pieniądze. Polska jest na innym etapie "mielenia" pieniędzy publicznych. Będę się upierał, że problemem nie jest etap, ale sam proces mielenia kasy podatników - czy w Polsce czy na zachodzie.
Życiem kierują naprawdę proste mechanizmy bodźców. Większość bowiem procesów na styku gospodarki i polityki, to... śmierdzące danie dla cwaniaków, polane pachnącym sosem pożytecznych idiotów. Tak jest w przypadku renaturyzacji, polityki CO2 i wielu innych... W Polsce jest jeszcze wiele pięknych rzek do zniszczenia w megaprzetargach. Propagatorów renaturyzacji nagłośni się trochę później i ekologiczny front zamówień publicznych będzie cofał to co wcześniej popsuł.
Swoją drogą cwaniaki rozumieją się bez zmróżenia oka.
Z tej samej unijnej kasy idą pieniądze na zasilenie budżetów polskich istytucji zajmujących się organizowaniem zamówień publicznych na niszczenie naszych rzek. I niech mi ktoś powie, że tu chodzi o jakąś wyższą ideę...
Swoją drogą, jak kiedyś wyczytałem dane naukowe na temat zniszczenia rzek w Danii, to aż spojrzałem w kierunku tamtego kraju mówiąc "Jak mogliście tak uczynić?" i miałem łzy w oczach. My w Polsce mając jeszcze tyle pięknych rzek, nawet nie potrafimy sobie tego wyobrazić. Oczywiście Polacy nie są od Duńczyków wiele lepsi, po prostu nie mieli jeszcze tyle kasy na wywalenie w kosmos dorzecza Wisły i innych jeszcze w miarę dzikich.
Generalnie: Big government = big problem.
Koniec tych dygresji z mojej strony w temacie "Lipień".
Pozdrawiam serdecznie
Krzysiek