znajomy ma rację tylko o tyle że na nimfę (i do tego zapewne krótką i cięzką) najłatwiej jest łowić a nie złowić
sprzęt byle był jakikolwiek, wędka jak najdłuższa i najlżejsza, linka nie ma znaczenia bo się jej i tak nie używa.
Klasa kija tez raczej obojętna...
idziesz po rzece i machasz jak cepem pod prąd i dajesz nimfom spłynąc przy dnie.
Ty też masz rację - idziesz na łatwiznę, i Paszczak ma racje że nabierzesz złych nawyków.
Jak później przyjdzie łowić "normalnymi" muchowymi metodami będziesz miał kłopot...
Tak więc zabierasz się za wszystko nie od tej strony od której powinieneś
1. skompletowanie sprzętu i jako takie opanowanie rzucania.
2. nad rzekę ale też na początek po to by w warunkach polowych nauczyć się posługiwania wędką bez nastawiania się na złowienie ryby.
Trenowanie by muchę połozyć tam gdzie się chce i tak jak chce i w warunkach w których normalnie byś sobie odpuścił, czyli gałezie krzaki i inne przeszkody które wszystko utrudniają.
Trzeba sie też nauczyć zupełnie innego patrzenia na rzekę.
Będziesz ryby lowił w miejscach w które często wchodziłeś aby obłowić miejscówki - teraz się przekonasz że właziłeś rybom na głowy.
3. możesz jechać już na ryby i łowić z przyjemnością
P.S. Znajomy pewnie całym rokiem łowi głownie na cięzką nimfę??