wiwaldi napisał:
Może nakłada się na to dodatkowy problem morski, czyli brak ryby typowo morskiej na ktorej egzystowali rybacy, czyli śledź, dorsz, szprot. Dużo o tym się pisze i mówi. Rybacy chcac się utrzymać przerzucaja się na połowy przybrzeżne, które nie wymagają tyle długich wypłyniec i czasu. Tu już wkraczamy w ekonomię, czyli co się bardziej opłaca.
Jednym slowem rybacy mają gdzieś pospulaty wędkarzy dla nich liczy się biznes bo oni nie zrezygnują z dochodu. Wedkarze mogą pozwolić sobie na wypuszczanie ryb oni nie. Taką politykę widać jak nie ma sztormu, wszędzie siaty, jak za blisko brzegu to nawet bez boi. Takie sobie polskie cwaniactwo.
Rybactwo przybrzeżne rozwijało się intensywnie od zawsze, a nie od momentu gdy zasoby Bałtyku zaczęły maleć. Z tego co pamiętam rybacy (przynajmniej przybrzeżni) od zawsze egzystowali głównie z połowu troci, dorsza i płastug (te ostatnie jak sami twierdzą są nieopłacalne). Jako wędkarz zgadzam się z twierdzeniem, że rybacy przeginają i także denerwują mnie np. kilometry siatek postawionych wzdłóż plaży. Z drugiej strony znam kilku rybaków i widzę , że ludzie Ci mają po prostu w życiu ciężko, a rodzinę wyżywić trzeba. Stąd też pewnie to ich "cwaniactwo". Osobiście nie jestem w tym temacie specjalistą, ale rozmawiając z rybakami dowiedziałem się mniej więcej jaki jest ich punkt widzenia. Według nich wina leży tutaj w UE, która skutecznie niszczy nasze rybactwo głodowymi limitami połowowymi. Podczas gdy nasi rybacy z małych drewnianych kuterków nie mogą łowić, Niemieckie i Duńskie traulery o nieporównywalnej wydajności łowią ryby i sprzedają do skupów w polskich portach.