frog32 napisał:
... ja się już pogubiłem w tym wszystkim. Przeczytałem przed chwilą pierwszy post w tym temacie, bo jakoś on w tym wszystkim mi umknął i jeśli należałbym do okręgu krakowskiego niewątpliwie poparłbym ten wniosek. Trzeba mieć jednak świadomość tego, że łowcy pstrągów nie są jedynymi wędkarzami, a jak to w naszym pięknym kraju bywa ... mogą pojawić się zjadacze świnek, kleni i brzan, którzy pomyślą sobie ... "O nie! Dziś pstrągi jutro brzany, po moim trupie! I to ich głosami wniosek upaść może, ale próbować trzeba.
No, rzeczywiście taki mechanizm "oporu materii" może mieć miejsce ... i nierzadko ma ... dlatego ważne jest to, kto podejmuje decyzje. To samo dotyczy różnych regulacji i narzędzi istotnych w gospodarowaniu, jak choćby rejestrów połowów ...
Dziękuję Panu za przypomnienie tych wątpliwości, bo jakoś umknęły w wielości zagadnień poruszanych w dyskusji ...
Z tymi wyliczeniami i wnioskami nie można ograniczać się do suchych cyfr. Zarybianie młodymi formami, oraz liczebnośc takiego zarybienia to nie tylko problem finansowy,"opłacalności" ... To też kwestia dostępności takiej liczby narybku, oraz prozaicznego faktu, ze one po prostu "nie pomieszczą się" w wodach, o których mowa ... bo liczby wynikają z przeliczenia "potrzeb według liczby chętnych", a tych chętnych jest zdecydowanie zbyt wielu jak na możliwości łowisk ... Z rybami dużymi, do łowiska "put and take" też nie jest tak łatwo ... Ta przykładowa 50% "efektywna przeżywalność" w warunkach rzecznych jest bardzo "optymistycznym" założeniem ... raczej zbliżałaby się realnie do 25-30%, a w niektórych okresach mogłaby zmniejszać się do 20% ... czyli tych ryb trzebaby jeszcze więcej ... oczywiście, nie jest to liczba do wpuszczenia raz czy kilka razyw roku ... wymagałoby to zarybiania co tydzień, wożenia, wpuszczania, obsługi, co znów generowałoby istotne koszty ... oczywiście, zakładając że wciąż taka ogromna liczba chętnych chciałaby z tego korzystać ... w gotowości ponoszenia nakładów ...
W warunkach nielimitowanej dostępności zwiększyłaby się dramatycznie ... jak wskazują na to liczne obserwacje ... W "laboratoryjnych" warunkach "lubelskich" widać było klasyczne relacje liczebności "drapieżników i ofiar" ... w miarę przybywania potencjalnych "ofiar", wraz z poprawiająca się rybnością wód p[strągowych, zwiększała się liczba łowiących, od ok. 150 do ponad 2000 ... po wytrzebieniu zasobów liczba chętnych zmniejszała się , przez 1500, do około 1000 i poniżej ... przez ten czas wielkośc dostepnych wód praktycznie nie zmieniła się istotnie ...
Kwestia liczenia nakładów "na głowę" na utrzymanie całego przedsięwzięcia to inne zagadnienie. Musiałaby uwzględniac całośc kosztów, jakies rezerwy, zysk na inwestowanie, podzielony na liczbę chętnych. Oraz wymagałaby jakiegoś rodzaju "reglamentacji", żeby nie dochodziło do "wyścigu szczurów" ...
Z tą liczbą ikrzyc musiał się wkraść jakiś "błąd w druku" ... z mnożenia wynika 1600 ... Natomiast dalsze kalkulacje naturalnego tarła są obarczone dużym marginesem zmienności, zależnej od warunków środowiskowych. Jednak pewne wartości nalezy sprostować. Płodnośc ikrzyc zakłada się na poziomie 2000 jaj na kilogram tarlaka ... te "ikrzyce", o których mowa, mogą mieć średnio 0,4 kg, czyli z jednej - ok. 800 jaj. Część z jaj zostanie skutecznie zdeponowana w żwirze. W zalezności od zapiaszczenia i zamulenia żwiru, oraz innych czynników środowiskowych może z tych jaj pochodzić od 40% (wynik niemożliwy do osiagnięcia w naturze w Polsce bo po prostu nie ma takiego środowiska, żwiru itp.), do 1% wylęgu, a nawet ZERO. Czyli z tych 1600 ikrzyc mogłoby pochodzić ok. 1,3 mln ziaren ikry, z których liczba wylęgu byłaby bardzo losowa, jednak nie większa niż 500 tys., a na pewno znacznie mniejsza, może nawet na poziomie 20-30 tys. sztuk, może 50 tys. ... z czego może przeżyłoby do "dorosłości", czyli do "zamknięcia cyklu reprodukcyjnego" 0,3%, czyli szacunkowo od mało realnej liczby 1500 sztuk (z 500 tys. wylęgu), nie zapewniajacej nawet prostego "zastępowania pokoleń", aż po ledwo kilkadziesiąt sztuk, nawet "niezauważalnych" ... z tego tylko część to byłyby nowe ikrzyce, bo wylęgają się też "chłopaki" ...
Naturalne tarło ma to do siebie, że natura jest "rozrzutna" i zakłada ogromną śmiertelność ryb ... gdyby tak nie było, to w dobrych warunkach środowiskowych ryb byłoby więcej niż wody ...
Warto sobie zdawac sprawę z tego, że stosując tzw. "wspieranie rozrodu" w postaci wpuszczania młodych form w jakiś sposób wchodzimy w warunki tej "rozrzutności" ... Naturalne tarło prowadzi do zastępowania pokoleń z pewnym marginesem przyrostu (do zrównoważenia środowiskowego) ... do skutecznego, naturalnego tarła potrzebne są ... tarlaki ... Jelsi nie bzie ich w wodzie, jeśli wody będą wyeksploatowane z ryb, to i z tarła ich nie przybędzie ... w grę wchodza jeszcze mechanizmy degeneracyjne dla populacji w razie istotnego ograniczenia jej liczebności ... Wiele czynników ma znaczenie ...
Zachęcam Pana do zajrzenia na stronę NaMuche.pl, gdzie jest sporo tekstów na różne tematy ... Warto też zajrzeć na stronę Józefa Jeleńskiego, prowadzącego łowisko na Rabie. Tam jest na przykład jego opracowanie na konferencję w Krzyni, dotyczące szacowania wyników tarła ryb łososiowatych.
Ufff ... wyszedł "artykuł", ale może się przyda ...
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski