Przyznam że się już trochę przestaje orientować w tym wątku bo zabardzo zamiennie traktuje się tu tematy "no kill" i "C&R", ale mam nadzieję że uda mi się w miarę jednoznacznie ustosunkować do pytania.
Szanowny Panie Tomaszu,
Słusznie zauważył Pan ten "galimatias pojęciowy" i stosowanie terminów w różnych znaczeniach. Dla uproszczenia - ja traktuję C&R możliwie szeroko, czyli jako swego rodzaju "sumę" niezabijania ryb (niezależnie od przesłąnek) oraz wyposażenia, technik, postępowania. Czyli "no kill" + sprzet, wyposażenie, postępowanie. Oczywiście, z uwzględnieniem warunków, itp. Wszystko w celu ograniczania nadmiernego eksploatowania ryb, jako narzędzie (jedno z wielu, zazwyczaj jednocześnie stosowanych, a niekoniecznie zamiennych) w ramach zrównoważonego zarzadzania zasobami. Znów skomplikowane, ale inaczej chyba się nie da.
Oczywiście, część dotycząca "no kill" w tym całym C&R może wynikać z róznych rpzesłanek - od regulacji, jako obowiązująca w mniejszym lub większym, albo pełnym zakresie, oraz z dobrowolności o różnych motywacjach (od poszanowania zasobów ryb, utrzymanie jakości łowienia, przez poszanowanie innych wędkarzy albo/i gospodarzy łowiska, chęć przyczynienia się do zachowania zasobów naturalnych, czy w końcu oczywiście - upodobań kulinarnych, które Pan wspomniał)...
Zastosowanie różnych narzędzi i ich zestawianie zależy od założeń, jakie przyjmuje sie dla zarządzania, oraz oczekiwanych efektów. Niejednokrotnie z takiego zestawienia wychodzi, jak to w "biznes planie", że "klocki nie pasują do obrazka" i efektów nie da się zrealizować przy przyjętych założeniach.
Pańskie pytanie o czy "no kill jest jedyną słuszną drogą" uważam za niezasadne. Moze okazać się, ze jest, pod pewnymi warunkami i przy pewnych założeniach, w konkretnych warunkach, w skojarzeniu z innymi narzędziami, a może też okazać się, że wcale nie ... ale żeby to ocenić, potrzebne jest dokładne przeanalizowanie sytuacji i możliwych rozwiązań, ocena ich racjonalności oraz realności, bez żadnych uprzedzeń ...
Dlatego też jestem daleki od wszelkiego ideologicznego traktowania róznych parametrów tej "ukłądanki" ... począwszy od tego, że nie interesuje mnie "ideologiczne" podejście do niezabijania ryb, podobne do wegetarianizmu, jako "zielona wrażliwośc" ... podobnie nie uważam za słuszną ortodoksji "zielonego bolszewizmu", który nakazuje zabić i zjeść każdą rybę nadającą się do tego ... Nie ogranicza mnie odeologia, że "ma być zawsze, wszystko dla każdego", ani taka, która oczekuje "żeby było tanio" ... ani też taka, która chce pewnej ekskluzywności dostępu, albo ograniczania dostępności przez barierę finansową ... nie jestem też zwolennikiem ideologii "naśladowania natury za wszelką cenę", bo nierzadko "skórka niewarta wyprawki" ...
Natomiast założenia rozwojowe uważam za istotne, czyli uzyskiwanie nadwyżki "przychodów" nad "rozchodami", która może się wiązać z ograniczaniem strony "kosztowej" w rozsądnym zakresie, na rzecz uzyskiwania trwałości "przychodów" ... Oczywiście, nie tylko finansowych, ale przede wszystkim dotyczących zasobów i ich odnawialności ...
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
PS. Odnośnie form odnoszenia się - na forach spotykam rózne reakcje i nastawienia - nie dziwi nic
... Natomiast ja jestem, można powiedzieć, "galicyjskim tradycjonalistą" i dlatego zwracam się do rozmówców tak, jak widać ...