Widzę, że wątek się szybko rozwinął lecz w złą stronę, typową dla tego zacnego niegdyś, forum. Panowie jeśli chcecie coś napisać, to niech to będzie coś konstruktywnego. Nie zaśmiecajcie wątku bzdurami. To nie jest temat "osęka za i przeciw"!!!
Podbieranie troci lub łososia, szczególnie dużego nie jest tak oczywiste i proste jak się może niektórym łowcom wydaje. Osobiście słyszałem o kilku przypadkach zerwania dużej ryby z przynętą w pysku i z kilkoma metrami linki bo...wędkarz nie miał sprzętu do bezpiecznego podebrania i próbował, w akcie desperacji, wyciągnąć rybę na brzeg ciągnąc za linkę! Podebranie wyślizgiem było niemożliwe, bo burta wysoka, a gość łowił sam. Ryba ze spiętym kotwicą lub kotwicami (wobler) pyskiem jest skazana na powolne uduszenie się. Zamieszczajcie proszę rady jak uniknąć takiej sytuacji.
Piszcie np. jak pobieracie ryby zimą, gdy przy brzegu jest kra lub nawisy śnieżne. Słyszałem o sytuacji zerwania metrowego łososia z przynętą w warunkach zimowych. Brzegi były pokryte płatami obłamanej kry. Lód był pochylony do wody jakieś 45 stopni, a poziom rzeki sięgał jakiś metr poniżej brzegu. Facet łowił sam. Nie miał podbieraka, który i tak w takiej sytuacji by jemu nie pomógł. Nie miał też osęki. Każda próba wejścia na lód skończyłaby się zjechaniem do lodowatej rzeki. Ryba "poszła" z kotwicą w gardle. Co byście zrobili w takiej sytuacji?