Syndrom miejsca polega na tym, że przyjezdni myślą, ze trocie łowi się w miejscówkach tzw. bankówkach i nigdzie indziej.
W praktyce wygląda to tak, że faktycznie są miejsca które trocie lubią, ale ogólnie można je złowić właściwie wszędzie gdzie jest jakaś rynienka, wirek, grubsza woda z zaczepami na dnie lub zwykłym patykiem wystającym z dna za którym ryba upodobała sobie miejsce, a którego nie widać z powierzchni.
W praktyce łowię tam gdzie po prostu jest mi wygodniej, ładniej, albo jeśli mam ochotę na samotność to tam gdzie nikt nie wie jak dojechać. Ryby są i mogą być wszędzie.
Chłopaki życzę Wam pogody i dobrych warunków, bo u nas mimo że ryby są i kelty i sreberka, to rzeka po prostu nas zmasakrowała przez te dwa dni nie pozwalając połowić. Mówi się trudno, to właśnie trocie...
pozdro