Witam serdecznie po dłuższym czasie.
A ja wczoraj miałem ten dzień, po komunii syna postanowiłem się zrelaksować nad rzeczką. Plan mokra klasyczna, ewentualnie jak będą oczka to wiadomo. Przez dwie godziny do południa kompletna cisza, zmieniam miejsce, pierwsze zbiórki ok. 13:00. Zobaczyłem go jak zajada małą jętkę schowany pod nawisem sporego drzewa, trzecie przepuszczenie i jest! Muruje strasznie i goni w górę bystrza, biegnę za nim z klejonką sześciostopową, klejonka daje radę trzymać pstrągala, ale nie mogę przyciągnąć go do podbieraka. Dwukrotnie podbieram rybę, ale ta wyślizguje się i odpływa w górę, za trzecim razem znowu wypada mi z podbieraka i spina się dobre 50 cm adneraliny, Schował się w trawy nurtu i znika. Postanawiam iść w znany mi górny odcinek rzeki i po godzinie wypatrzyłem z 30 mertów następną piękną zbiórkę, powtarza więc jest dobrze. Zmieniam muchę na wypoczętego chrusta i chyba w dziesiątym rzucie zacinał piękną rybę, która znowu pod prąd siłują się z moimi nerwami. Ryba robi kółka na całej szerokości rzeki, musiała się zmęczyć i wpływa do mojego podbieraka, jest pięknie wybarwiony samczyk 40+, nie mierzę, kilka fotek w podbieraka i do wody. Po godzinie wyciągam jeszcze jednego samca ok. 40 i kilka poniżej 30. Owady latały małymi rójkami, ale było wszystko, mala jęteczka popielata, zółta i March Brown, chrusty czarno czarne jak diabły i kremowe. Było pięknie, kochana przyroda dopisała i myślę pod koniec tygodnia wrócić po pierwszego drania
Pozdrawiam.