I znów pierwszego stycznia udało się wybyć na moje kochane rybki. Presji nie było, sprzęt pakowałem dopiero w Sylwestra przez kilka godzin, a rano jakoś tak leniwie wybyłem z domu po siódmej. Łowienie rozpocząłem kilka minut po dziewiątej i już w pierwszych rzutach melduje się miarowa ryba w postaci lipienia. Atakował trzy razy niczym pstrąg, najpierw się pokazał, odprowadził i cap. Woda mega niska i łowienie wyglądało niczym w akwarium. Początkowo szedłem kawałek w górę i co chwilę widziałem, to lipienia to czmychającego pstrąga, ale niestety samochód stał kawał drogi w dole rzeki i trzeba było schodzić z nurtem rzeki. Schody się zaczęły, ryby nagle wiały, o dobre maskowanie trudno było. Dłubałem w ciemnych dziurach i zwałkach stojąc przyklejony do drzew. Coś się udało jeszcze złowić i stracić, ale wszystko poniżej wymiaru. W okolicy żwirowych miejsc widać jeszcze było ostatnie pary pstrągów, zapewne już wytarte, ale amory jeszcze nie wygasły. Bobry jesienną porą narobiły niezłego bałaganu, dobrze że sporo drzew trafiło w wodę, choć brzegi stają się coraz bardzie gołe. Pod koniec dnia łowię jeszcze jednego trzydziestaka przyjemniaka w pięknych godowy szatach. Ponad pięć godzin łowienia po jesiennej przerwie było dość wyczerpujące, ale zmęczenie to najmniejszy problem
Jak się okazało przez ten czas byłem sam na odcinkach i nie spotkałem świeżych śladów przede mną. Trzeba nad wodę wrócić jak najszybciej.
Sprzęt na dziś: spinning Dragon HM-X Demon 2,75m 2-14g, kołowrotek
Team Dragon FD1025iZ, żyłka
Team Dragon Spinn 0,22mm