Jak co weekend - pstrągi, taki jest zwykle plan, który rozłożyłem na łopatki jeszcze na etapie pakowania sprzętu w domu. Mając świadomość, że jeden z ulubionych kołowrotków ma defekt w mechniźmie, który może się nasilić w trakcie łowienia, zabrałem go mimo wszystko nad wodę. Tym razem nad wodą byłem nieco szybciej i chyba pierwszy. Woda na szybkim spadku po krótkim przyborze już się prawie wyklarowała. Po dwóch kilometrach marszu w górę rzeki rozpocząłem łowienie. Zaraz jakiś kontak jeden i drugi, dziurka za dziurką i pomału w dół rzeki. I po jakiś 20-30 minutach pada posuw szpuli. No jednak wykrakałem sobie awarię. Powrót 2 km do samochodu i kolejne 2 km w to samo miejsce na łowisko. Po drodze ślizgawka błotno-śniegowa dała moim nogom nieźle w tyłek. Idąc przez te 4 km widzę na łowisku już trzech pstrągarzy, no pięknie, kolejny niefart. Chwilę po powrocie na łowisko zaczepiam przynętę i klękając na brzegu jadę do wody w prawie pełnym szpagacie. Piękne rozciąganie mięśni
Chwilę później na woblera melduje się ryba w okolicy 35cm, ale niestety do podbieraka nie trafia, bo wyczesała przynętę na przybrzeżnym karczu. No trudno. Coś tam jeszcze atakuje gumę i kolejny zaczep. Wchodzę do wody i czuję "przyjemny" chłód w stopę, sprawdzam po chwili i stwierdzam dziurę w gumiaku od góry. No pięknie. Kontynuuję łowienie, ale po chwili już ktoś śmiga z mojego brzegu. Zmieniam brzeg aby nie przepychać się jeden przez drugiego i łowić pstrągi spod drugiego brzegu. Konkurencja nagle zniknęła, ale ja mam kolejne, miejsca bez śladów i sporo wody przed sobą, chociaż wiem, że tam w dole idzie dwóch pod górę. Coś tam się dzieje, ale bez szału, bo woda już kryształ i ryby się ukryły. Pod koniec łowienia zaliczam kolejny zjazd do wody, ale tym razem głową w dół, co za poświęcenie dla ratowania przynęty
Niewiele brakowało, a oglądałbym podwodne życie pstrągów. Jeszcze, krótka i miła rozmowa z napotkanym wędkarzem, trochę rzutów i kończę łowienie. Takie to trudne początki sezonu, które trzeba przetrwać, przeglądnąć sprzęt, którego nie ogarnęło się jesienią i na spokojnie wrócić nad wode w przyszły weekend.
ps
Poniedziałek wieczór, a ponaciągane mięśnie nóg nadal bolą jak diabli.
Zapasowy kołowrotek.
Sprzęt na dziś: spinning Dragon HM-X Demon 2,75m 2-14g, kołowrotek Dragon ProGUIDE CX FD725i, żyłka Robinson 0,21mm.