Trzeba było się oderwać od dotychczasowej rzeczywistości, choć ostatnie wyniki sprawiły, że trudno było się pogodzić z diametralną zmianą. Przełamałem się i pojechałem daleko, daleko od domu. Dzicz, totalna dzicz, to lubię. Za punkt startu obrałem miejsce gdzie kiedyś dotarłem, a tym razem dotarłem jeszcze dalej. Obawiałem się, że nie wrócę, bo za pierwszym razem prawie się tak skończyło

Tamto zdarzenie wiele mnie nauczyło i od kilku lat mniej się obawiam mega trudnych terenów. Ale co tam, nie naprowadzam już Was więcej

Pogoda piękna i nawet taką wolę w trudnym terenie, bo deszcz czy burza na odludziu bez możliwości zwiania to dramat. Woda niziutka, bardzo niziutka, ale trzeba walczyć. Dwa szybkie kontakty a malcami i cisza. Później co jakiś dłuższy czas coś tam niemrawie się pokaże. Pewnie to przez tą lampę na niebie. Ale gdy popołudniu się pochmurzyło i nawet kilka kropel deszczu spadło, to coś tam lekko w wodzie drgnęło. Miałem cel i cel spełniłem, pierwszy krop na gumową żabę złowiony! Taki ciut ponad trzy dyszki, ale jest. Sporo się zmieniło na wodzie od zeszłego roku i nie wiem czy na plus czy minus, czas pokaże. Jeszcze w tą okolicę wrócę bo lubię taką przyrodę..... no i komarów jeszcze nie ma
Sprzęt: spinning Dragon HM-X Trout II 2,45m 2-14g, kołowrotek Team Dragon SL 1125i, plecionka Dragon No.LIMIT X8 0,06 mm + fluorocarbon Soflex 0,205 mm.