forell napisał:
Uwierzcie w moje"herezje".Siurkom pstragowym reklama robi mniejsza krzywde niz trzymanie w tajemnicy ich istnienia i poglowia ryb.Miedzy bajki włórzcie tezy ,ze wedkarze w pare dni,miesiac ryby wylowia.Pstragi to nie karpie stawowe.Raz ukluty staje sie bardziej ostrozny.A jak pare razy dziennie kolo nosa przeplynie mu sztuczna przyneta-bardzo szybko obojetnieje na nia.Pozniej wielu Kolegow o mniejszym doswiadczeniu twierdza ,ze pstragów wylowione.Nic takiego.Nalezy wtedy zmienic technike połowu i stosowac nieznane przynety .Za to jesli rzeka bedzie "tajnym"odcinkiem dla paru wedkarzy ,nie bedzie pilnowana ,jedna dwie wizyty elektrykow i pozamiatane! .Bardzo wielu wedkarzy jest straznikami ,niemal kazdy ma telefon,czesto z aparatem foto ,a to jest silny i skuteczny bat na klusoli.Ale jak wedkarzy nie ma??Hulaj dusza!!
Ja też mieszkam na tzw. "pólnocy środkowej". U nas nie ma problemu "elektryków". Kłusownik to najczęściej robaczkarz, chłop z kłomlą lub stawiający wyrzutki. Groźni są jedynie podczas tarła. Za to występuje tzw. "syndrom warszawski"- czyli są duże miasta, w których jest dużo wędkarzy. Rzek pstrągowych jest mało, a łowienie pstrągów stało się modne. Przez wiele lat byłem jedynym pstrągarzem w Ostrołęce, nastepny mieszkał w Ostrowi i paru było w Łomży. Znałem wszystkich . Teraz nawet nie znam wszystkich muszkarzy. Większość ma samochody. Chyba nikt nie stwierdzi, że ludzie mają teraz mniej samochodów niż za komuny
. Przepraszam ale dla mnie pisanie, że kiedyś można było wszędzie dojechać PKS-em lub PKP to banialuki. Jeździłem. By połowić lipienie to z przystanku drałowałem 12 km, gdy chciałem dojechać 90 km na pstrągi to miałem 4 przesiadki i zabierało mi to 4,5 godziny(a było to na Śląsku czyli w miejscu z gęstą siecią komunikacyjną). Podsumowując- Pomorze Środkowe i Zachodnie to inne realia niż moje okolice- u Was kłusownicy mają długie tradycje, wędkarzy jest mniej, wód dużo. U nas wód jest stosunkowo mało, a pstrągi sa rybą "świeżą". Miejscowi kłusownicy wolą tłuc szczupaki lub np. leszcze na tarle. Taka tradycja z dziada pradziada. Natomiast wędkarzy jest dużo i my potrafimy wykończyć wodę. Na koniec- pstrąg wcale nie jest ostrożniejszy od karpia. Jest wręcz przeciwnie
.
PS. "Syndrom warszawski" to tylko nazwa. Nie mam nic przeciwko Wa-wie. Choć Polonia Bytom rulezzz...
.